piątek, 30 listopada 2012

{ TUTORIAL / DIY } - Wisiorki i kolczyki z kaboszonami WSTĘP ORAZ MATERIAŁY


Gdy zaczynałam robić ten tutorial, nie spodziewałam się do jakiego rozmiaru się rozwinie. Wraz z każdym zdjęciem uświadamiałam sobie, że będę musiała podzielić go na części dla wygodny mojej i Waszej :) Za wsparcie "materialne" dziękuję bardzo sklepowi passionroom.pl! Oto część pierwsza tutorialu dotyczącego robienia biżuterii z kaboszonami - o materiałach i narzędziach.


_____________________________________________________

Materiały i narzędzia:


1. Kaboszony oraz bazy do kaboszonów:

Bazy są metalowe. Występują w różnych kształtach, rozmiar i ozdobnikach. Wybór jest ogromny. Możemy dostać je z konkretnym przeznaczeniem: do wisiorków/medalionów, kolczyków, broszek, pierścionków itp. Te cztery bazy, które widać na zdjęciu to:
- Wisiorkowa baza ozdobna okrągła 20 mm w kolorze brązu - kupiona gdzieś tam, dawno temu

Kaboszony, których używam są szklane. W opisach baz zawsze możecie znaleźć informację jakiego rozmiaru szkiełka będą pasowały. Ważne jest to, aby kaboszon z jednej strony był zupełnie płaski. Zaokrąglenie z dookoła z obu stron sprawia, że nie dopasowuje się on tak ładnie do bazy. W passionroom.pl każda baza jest pięknie jednostronnie płaska ;) Jeśli ktoś woli może kupić wersję obustronnie "spłaszczoną". Można je dostać też w wersji epoksydowej (taki rodzaj plastiku, lżejsze).

2. Łańcuszki i ogniwka:

Ogniwka to pojedyncze małe metalowe kółeczka, idealne do doczepiania elementów w biżuterii. Każdy znajdzie dla siebie coś miłego - duże, małe, grube, cienkie (to nie zabrzmiało dobrze :P).  Czym są łańcuszki raczej tłumaczyć nie muszę ;) Do zrobienia ostatecznego łańcuszka używam dwóch rodzajów: zwykłego oraz regulacyjnego. Dodanie regulacji wygląda bardziej "sklepowo", poza tym wygoda przy zakładaniu jest ogromna. Nie jest to element konieczny - równie dobrze możemy na końcu umieścić jakieś większe ogniwko. Użyte łańcuszki to:
- Łańcuszek 3,2*3,2 mm w kolorze brązu
- Łańcuszek 4,5*3 mm srebrny
- Łańcuszek 6*4 mm w kolorze brązu i srebra - jako regulacja

3. Zapięcia, koraliki, zawieszki i inne:

A. Koraliki - w moim przypadku szklane. Mam spore zbiory z czasów gdy robiłam z nich biżuterię (jakby teraz to nie była biżuteria... :3). Zestaw szlifowanych, brązowych jest nowy z passionroom.pl.

B. Szpilki/Igły - potoczna nazwa na krótkie druciki zakończone z jednej strony kółeczkiem albo końcówką zabezpieczającą koraliki przed spadaniem.

C. Zawieszki - jeden z moich ulubionych elementów! Zawieszki mają różne kształty, wielkości, kolory... W większości też są metalowe. Uwielbiam je wszystkie i mogłabym zbierać pasjami nawet bez używania.

D. Krawatki - bardzo ciekawy "wynalazek" o nazwie, które zawsze mnie trochę bawi ;) Na niego zawiesić można wisiorek, aby mógł być przesuwany lub zdjęty z łańcuszka. Tutaj w kolorach brązu oraz srebra.

E. Karabińczyki - moja ulubiona forma zapięcia.

4. Klej oraz pędzelek:

Klej tani i niezawodny to magic/magiczny/czarodziejski. Dostępny chyba w większości papierniczych, na allegro, w sklepach dla plastyków. Jest on biały i rzadko-gumowaty (chyba najbardziej trafne określenie jego konsytencji). Rozpuszcza się w wodzie. Po wyschnięciu staje się przezroczysty - a to jest bardzo ważne. Próbowałam używać kleju do decoupage'u, ale ten nie miał takiej dobrej przyczepności, przez co powstawało sporo bąbelków powietrza pod kaboszonem... Pędzelek jest opcjonalny, ale nim najwygodniej nakłada się klej. Polecam jakiś mały z syntetycznym włosiem.

5. Obrazki

A dokładniej to co znajdzie się pod kaboszonem. Temat rzeka, więc skrócę go najbardziej jak mogę. Nada się wszystko co nie rozpuści się pod wpływem kleju. Najbezpieczniejsze są wydruki laserowe - nie atramentowe! Atrament zacznie się rozmazywać pod wpływem wodnego kleju. Punkty xero drukują laserowo, więc tam najlepiej się udać. Poza wydrukami korzystajcie z tego co tylko przyjdzie Wam do głowy, będzie papierowe i "nierozpuszczalne" ;) [MINI EDIT] Padło pytanie czy papier fotograficzny się nadaje. Nie próbowałam nigdy, aczkolwiek podejrzewam, że wydruki na nim nie są bardzo wodoodporne. Lepiej wydrukować na zwykłym papierze. A jeśli mamy zdjęcie to zeskanować i wydrukować ponownie.

6. Narzędzia

Jeśli chcemy robić biżuterię wszelaką potrzebujemy co najmniej: obcinaka oraz bocianów (szczypców/kleszczy) okrągłych. Obcinak, jak sama nazwa wskazuje, służy do obcinania drucików. Zaokrąglonych szczypców używamy do przytrzymywania elementów oraz tworzenia estetycznych kółeczek na końcu drutów. Bociany na zdjęciu mają pomarańczowe rączki. Ja w tym momencie nie posiadam obcinaka i korzystam z płaskich kleszczy, które posiadają w sobie takowy wbudowany. Nie jest to wygodne - zdecydowanie odradzam początkującym. Posiadanie płaskich bocianów przydaje się do rozchylania ogniwek bez konieczności używania paznokci :P Wszystkie sprzęty nie są drogie. Kosztują do 10 zł na sztuce. Można znaleźć je na allegro, w sklepach typu Praktiker czy Obi oraz oczywiście w skrzynkach narzędziowych męskich :P Ja swój sprzęt "pożyczyłam" od taty.


Tak się prezentuje krótkie omówienie potrzebnych rzeczy ;) Chciałam wszystko w miarę dokładnie opisać, aby rozwiać wszystkie wątpliwości. Oczywiście, jeśli coś nie będzie jasne, nie krępujcie się pytać w komentarzach - postaram się odpowiedzieć na wszystkie pytania :) Po takim wstępie możemy zabrać się za zrobienie wisiorka!

PART 1 - WISIOREK I KOLCZYKI Z KABOSZONAMI

PART 2 - ŁAŃCUSZEK ORAZ OZDOBY

czwartek, 29 listopada 2012

{ Recenzje sklepów } Nanushki.com

Jak to śpiewały Fasolki: Każdy ma jakiegoś bzika, każdy jakieś hobby ma. Tym razem jednak nie chodzi o moje hobby, a mojego współtowarzysza  ukochanego. Do jego ulubionych rzeczy należą skarpetki. Wiem, wiem... Każdy z nas mniej lub bardziej je lubi :P On jednak pasjami nosi je w wersji jednolitej kolorowej. Żółte, zielone, niebieskie, czerwone, różowe, fioletowe... Im bardziej wyrazisty kolor tym lepiej! Niestety sklepy ostatnio świecą pustkami jeśli chodzi o męskie kolorowe skarpetki. Było ich trochę w H&Mie, je jednak już kupiliśmy.

Ja zaś pewnego razu będąc w moim mieście rodzinnym, natknęłam się na stoisko, którego jedynym celem była sprzedaż skarpetek we wszystkich rozmiarach oraz kolorach tęczy. Gdy wróciłam do Warszawy, próbowałam odnaleźć podobne stoisko na miejscu, ale niestety poległam. Znajomi sprawdzili mi jak nazywało się owe stoisko (gdyż ja w ogóle nie zwróciłam na to uwagę...) i tak po nitce do kłębka znalazłam www.nanushki.com.

Magiczny sklep posiada w tym momencie w swoim asortymencie 28 kolorów tradycyjnych skarpetek (rozmiary: 15 w porywach do 46) oraz stópek (roz.: 35-43). Wszystkie są w wersji unisex.

Gdy tylko miałam pieniądze kupiłam na zbliżające się imieniny 7 pary tych cudeniek.


Kolory, które wybrałam były dla mnie "bezpieczne" - podejrzewam, że obdarowanemu się spodobają ;) Wiem, że w tym miejscu określenie różowego i morskiego, jako bezpieczne kolory męskich skarpetek może brzmieć trochę śmiesznie, ale zaufajcie mi :P


Tak wygląda ich tył. Dodatkowo na stopie mają logo sklepu oraz rozmiar.


Najbardziej zauroczona jest ich cudownymi nazwami. Od lewej mamy: lawendę, słodką śliwkę, wiśniowy, różową panterę, malinową aleję, miętowe orzeźwienie oraz morską głębię. Pierwsze zdjęcie chyba najlepiej oddaje jak wyglądają kolory poszczególnych. 

Póki co, ich jedyną wadą jest cena. Jedna para tradycyjnych kosztuje 9,50 zł... Przy zamówieniu 5 par nie musimy płacić za wysyłkę. Dodatkowo zapisując się do newslettera możemy do zamówienia otrzymać jedną parę gratis, aczkolwiek musimy zamówić 6 par. Po skorzystaniu z obu promocji zapłaciłam za całość 57 zł.

Wysyłka była ekspresowa. Zamówienie złożyłam w niedzielę, skarpetki dotarły we wtorek. Niestety przypadkiem wyrzuciłam zdjęcia paczki. Otrzymałam pudełko, gdzie skarpetki zapakowane były w papier, zaklejony naklejką z logo. Jako gratisik dostałam malutką paczką żelek misiów Haribo :)

Tak prezentują się moje oceny:

Szybkość wysyłki: 10/10
Ceny: 7/10
Stan faktyczny produktów: 10/10
Średnia ocena: 9/10

 Podejrzewam, że nie będą to ostatnie zakupy w tym sklepie, który bardzo wam polecam :) 

Za to już jutro... TUTORIAL O ROBIENIU WISIORKÓW/KOLCZYKÓW Z KABOSZONAMI!

[EDIT] Po lekturze od ukochanego usłyszałam "Współtowarzysz, żeś wymyśliła." :P Nie umiem znaleźć nigdy dobrego określenia, a określenie TŻ... No nie lubię go i tyle - nie zabijajcie :P Jego propozycją jest współlokator, "bo przecież mieszkam z Tobą".

poniedziałek, 26 listopada 2012

Ami prezenty

Dostałam do wykonania dwa zamówienia na szydełkowe amigurumi. Żeby was nie zanudzać tymi kosmetykami i kosmetykami. :P

Na pierwszy ogień babeczka na zlecenie przyjaciółki. Słodka, różowa, z niebieską posypką oraz "m". W formie breloczka oczywiście ;)




Dodatkowo zlecenie od ukochanego na prezent dla jego siostry - z okazji imienin. Przejrzał wzory, pomyślał i doszedł do wniosku "Koala" również w wersji brelok. A słowo włóczką się stało. Wzór pochodzi z książki Tamie Snow "Tiny Yarn Animals".


Dziś dotarła wygrana przesyłka z kolorówka.com. Zrobiłam już to i owo, ale o tym napiszę w środę/czwartek kiedy wrócę do domu z rodzinnego miasta.

czwartek, 22 listopada 2012

Bio, Eko, Mineral SPA wersja home made

Jeśli chodzi o rękodzieło albo kosmetyki bardzo łatwo łapię bakcyla. Nowe techniki, style, mody - moje oko posiada magiczną zdolność wychwytywania cały czas jakichś nowości. Od długiego czasu w mojej głowie kołacze się myśl - własnoręcznie robione kosmetyki.

Nie wiem ile z was słyszało albo wie o tym temacie. W sieci można znaleźć wiele sklepów oferujących składniki do wykonania domowego wykonania kosmetyków. A jakich pytacie? WSZYSTKICH. Kremów, balsamów, szamponów, żeli pod prysznic, pudrów, podkładów, cieni, szminek, błyszczyków. Wymyślcie jakiś kosmetyk, a na 95% możecie zrobić go same, w domowym zaciszu. Będą one dokładnie takie jakie chcecie, bez zbędnych składników, o kolorach i zapachach, które siedzą wam w głowie.

Myślę, że już przynajmniej rok marzę o zrobieniu własnych musujących kul do kąpieli. Albo soli. Albo czegoś co sprawi, że z wanny nie będę chciała wyjść ;) Wciąż jednak nie odważyłam się zrobić zamówienia na składniki - ale może wreszcie w przyszłym roku się złamię? Kto wie, kto wie... Półprodukty nie są bardzo drogie, choć osobiście lubię zaczynać ze sporą wyprawką na początek. Przykładowy sklep zielonyklub.pl oferujący tego typu produkty znajdziecie na pasku bocznym. Tam też dostępne są receptury opisujace wykonanie różnych cudów.

Jeśli jednak chcecie czegoś prostego i bardzo "idiot friendly" (ja zaliczam się do takich osób :P) polecam odkrytego niedawno bloga Kosmetyka Smykusmyka. Tam w zakładce DIY można się zatopić w takich przepisach, że przez długi czas nie będziecie chciały odejść od lektury :) Jeśli jeszcze do końca nie jesteście przekonane to... właśnie zostało zorganizowane rozdawnictwo ogromnej ilości zrobionych przez autorkę cudów!


Drugim blogiem, którego stałam się ostatnio namiętną obserwatorką jest arsenicmakeup.blogspot.com prowadzony przez Arsenic. To lektura tego bloga sprawiła, że marzę o robieniu własnych cieni. Gdy obejrzałam jej filmik jak kręci w moździerzu kilka składników oraz czyste pigmenty, oczyma wyobraźni widziałam siebie mieszającą kolory tęczy. Ach, och! Mialam też sporo szczęścia ponieważ wygrałam konkurs organizowany przez nią oraz sklep kolorowka.com i w ten sposób stanę się posiadaczką: zestawu do zrobienia wody miceralnej, 3 pigmentów oraz zestawu do zrobienia 2 błyszczyków (tutaj również pigment)! To zmotywowało mnie by powiedzieć swoim przyjaciołom oraz chłopakowi: "Tak! Chcę na święta moździerz, składniki i pigmenty! Yes, yes, yes!".

Wszystko co będę robiła zamierzam oczywiście przedstawiać na blogu :P Jakby było wam mało moich dziwnych bełkotów i rzeczy nie craftowych ;) Piszcie jeśli macie jakieś doświadczenia z tego typu kosmetykami oraz co sądzicie w tej kwestii.

wtorek, 20 listopada 2012

Opowiem wam bajkę o NIE podróbkach

Choć tytuł może tego nie sugerować dziś będzie o kosmetykach. Dokładniej o najgłośniejszych produktach na rynku - BB creams, czyli kremach BB. Czym są tłumaczyć nie będę, bo najlepiej odnieść się do Wikipedii lub Google. Przejdźmy więc do bajki...

Jak wiele dziewczyn, byłam zaintrygowana tymi kremami. Czytałam o ich cudownych właściwościach marząc o posiadaniu własnego. W międzyczasie na rynek weszły BB marek zachodnich, a nawet polskich. Wciąż jednak marzyłam o oryginałach z Korei.

Dla mnie problem zawsze stanowiła cena. Cena od 50 zł w górę, przy średniej 80 zł plus jeszcze wysyłka... Ja wiem. Są dziewczyny, które odkładają pieniądze, którym nie szkoda. Mi też czasem nie szkoda, ale w ciemno wydawać prawie 100 zł? Odsuwałam od siebie myśl o takimi kremie do momentu, gdy przyszła do mojej głowy złota myśl.

Z brakiem wiary, ale ziarenkiem nadziei postanowiłam sprawdzić eBay. Moje ciche marzenie spełniło się! Azjatyccy sprzedawcy znów mnie ucieszyli o połowę (albo i 2/3!) niższymi cenami oraz bezpłatną wysyłką! Krótka chwila przemyślenia skończyła się zakupem zestawu 4 miniatur marki Skin79 w cenie 26 zł. Dodam tylko, że polskie ceny tego zestawu to jakieś 40-50 zł plus wysyłka. Okazja, jak nic.

Po zamówieniu postanowiłam zrobić research na temat cuda, które zamówiłam. Po lekturze bloga Azjatycki Cukier oraz stron zagranicznych lekko spanikowałam. Wszędzie grzmieli: Nie kupuj tanich kremów BB! Na pewno są podróbką! Kupuj tylko drogie i u sprawdzonych sprzedawców, bo złe podróbki cię dopadną!. Moja radość lekko zmalała. Cóż - pomyślałam - na szczęście ta lekcja nie będzie aż tak droga, będę miała nauczkę na później.

W emocjach czekałam na przesyłkę. Choć sprzedawca informował o tym, że przesyłki docierają w 14-25 dni, moja pojawiła się po 7 dniach!

Porządnie, profesjonalnie zapakowana

Po zrobieniu szybkiego zdjęcia rzuciłam się do rozpakowania. Co znalazłam w środku?


To na co czekałam, a nawet więcej. Próbek się nie spodziewałam, więc była to kolejna miła niespodzianka.


Pudełko było w świetnym stanie, dodatkowo było zaplombowane.


Jak sprawują się kosmetyki? Wszystko z nimi w najlepszym porządku. Przeczytałam wiele, wiele recenzji i jestem pewna, że kremy są oryginalne. Nie ma w nich nic podejrzanego, właściwości typu zapach czy konsystencja zgadzają się ze wszystkimi opiniami z internetu. Wiem, że wprawne oko fanek BB zaraz może stwierdzić, że przecież na oficjalnych zdjęciach tego zestawu dwa kremy są zamienione miejscami w pudełku. Czy to świadczy o podróbce? Nie wiem, ale wątpię.

Przejdę jednak do wniosków z tej historii. Nie dajmy się zwariować. Koreańskie kremy BB nie są aż tak drogie jak czasem nam ludzie sugerują. Część z nich jest droższa, ale to przecież normalne zjawisko na całym świecie - produkty mają szeroką rozpiętość cen. Oczywiście, możemy pewnie trafić na podróbki, ale czasem warto zaryzykować. Warto zrobić research, poczytać to i owo. Może on pomóc nam nie tylko rozpoznać ew. podróbki, ale zorientować się w realnych cenach danego produktu na koreańskim rynku.

Dla mnie to nie ostatnie zakupy u tego sprzedawcy, pewnie jeszcze jakaś kolorówka mi wpadnie i duże opakowanie BB. Jeśli ktoś przeczytał całość to gratuluję wytrwałości ;)

sobota, 17 listopada 2012

Natural WILD THING

Na blogu Elizabeth-harmony.blogspot.com pojawił się konkurs na makijaż, paznokcie lub stylizację stylu WILD THING. Postanowiłam, że zaszaleję i spróbuję zrobić jakiś ciekawy makijaż. Zawsze chciałam robić tego typu makijaże, ale nie ma na kim i po co. Mimo to dziś zobaczycie mnie, mój duży nos i drugą brodę ;)



Z całości jestem całkiem zadowolona. Gdyby modelka była lepsza, a sesja bardziej profesjonalna - efekt byłby jeszcze ciekawszy :P Dodatkowo zdjęcie, które mnie zauroczyło (czy można być zauroczonym własnym zdjęciem? ;)
Konkurs trwa do 1 grudnia, więc jeśli same macie chęć i pomysł to weźcie również udział! Dodatkowy link znajdziecie w pasku bocznym po lewej stronie :)


A już w przyszłym tygodniu nowy tutorial: Jako robić biżuterię z kaboszonami przy współpracy z Passionroom.pl!

piątek, 16 listopada 2012

GIVEAWAY - Ptasio-różany wynik!


Mimo drobnych problemów z głosami na Facebooku mogłam przed chwilą przeprowadzić losowanie!

Po dokładnym przeliczeniu głosów było ich w sumie 10 - liczba  mało zawrotna, ale dla uczestników chyba lepiej ;) Wszystkie głosy przepisałam na kartki o takiej samej długości i szerokości (żeby nie było!) i umieściłam w maszynie losującej.


Wybaczcie brak zdjęcia w trakcie losowania, ale było wybitnie słabe - niestety pogoda nie dopisuje wciąż. 

No, ale nie będę trzymać w niepewności....

Zwycięski los....


Wygrywa Dorota Orzechowska z Facebooka! Serdecznie gratuluję i ze zwyciężczynią skontaktuję się prywatną wiadomością :)

niedziela, 11 listopada 2012

Biżuteria w stylu Celtic

Dawno temu obiecałam sobie i nie tylko, że wykonam dla moich dwóch przyjaciółek K. oraz N. zestawy biżuterii kaboszonowej. Ponieważ dopiero niedawno udało mi się znaleźć sposób wykonania, który wygląda zadowalająco, prezenty te zostały przeze mnie odłożone na mikołajki.

Aby jednak gifty były wymarzone, opracowywane zostają w konsultacjach z przyszłymi właścicielkami.

Tak prezentuje się pierwszy zestaw dla N.


Muszę powiedzieć, że jestem zadowolona z efektu ;) Nie udało mi się ująć pełnego uroku bransoletki, ale myślę, że założenie jest widoczne.

Jeśli sami chcielibyście zdobyć podobny zestaw to przypominam o Giveawayu do 15 listopada!

czwartek, 8 listopada 2012

Biały miś

Zbliżają się święta, a wraz z nimi wzmożone wydatki na prezenty dla najbliższych... Stąd na Facebooku ogłosiłam się wśród znajomych, że chętnie wykonam wisiorki, kolczyki lub pierścionki z kaboszonami, aby trochę sobie dorobić, a im oszczędzić kosztów prezentów. Z prośbą zgłosiła się N. życząc sobie wykonanie białego misia, który wisiał w planach długi, długi czas.

A ponieważ każdy grosz się dla mnie w tym momencie liczy, ochoczo zabrałam się do jej zamówienia. I tak oto powstał on.


Teraz patrzy trochę tęsknie do swojej właścicielki, która już w ten weekend go odbierze ;)

Może ktoś jeszcze chętny na zwierzątkowy brelok?

P.S. Stuknęło ponad 18000 odwiedził! Yay! Jeszcze żeby tylko się tak liczniej ludzie do giveawaya zgłosili... 

poniedziałek, 5 listopada 2012

WARTE UWAGI - CIENIE MIYO: OMG! EYESHADOWS

Postanowiłam jak wiecie rozszerzyć swój blog o tematykę kosmetyczno-makijażową. Moi znajomi wiedzą, że jest to moje małe hobby, w którym lubię dzielić się swoimi doświadczeniami. Staram się jednak zachować pewien zdrowy dystans, dlatego nie umiałabym zrobić bloga tylko i wyłącznie o szeroko pojętych kosmetykach. Nie wyobrażam sobie recenzowania każdego kosmetyku, który wpadnie mi w ręce. Swoje recenzje i przemyślenia chcę przekazać osobom, które nie siedzą bardzo w tym temacie. Naprowadzić osoby chcące zacząć, ale nie wiedzące z której strony się zabrać do tematu.

Dlatego zaczynam "dział" WARTE UWAGI. Posty takie, będą zawierały recenzję produktów ciekawych, może średnio znanych, prawdopodobnie raczej tanich. Takich, które powaliły mnie na kolana i wiem, że pisanie o nich ma sens. Będą też naprowadzeniem dla osób, które szukają czegoś nowego dla siebie. Jeśli kogokolwiek interesuje moja opinia w temacie ;)

CIENIE MIYO: OMG! EYESHADOWS

Dawno nie trafiłam na cienie do powiek, które podbiły by moje serce aż tak mocno. Byłam (w wciąż jeszcze jestem) wiernia cieniom do paletek Freedom System marki INGLOT. Zamarzyłam sobie cień w kolorze chabrowym. Już prawie kupiłam go tam gdzie zawsze, gdy nagle na wystawie malutkiej, osiedlowej drogerii znalazłam MIYO.

Od tamtego momentu mam już 5 różnych kolorów i na tym się nie skończy. Na oficjalnej stronie  www.miyomakeup.com  możecie sprawdzić wszystkie 40 dostępnych odcieni, choć odcienie trochę się nie zgadzają z rzeczywistością. Jest to jednak spora gama kolorystyczna, we wszystkich barwach tęczy!


Kolory, które posiadam to:
[górny rząd od lewej do prawej] 05 Gold Dust, 34 Iris, 08 Coffee; 
[dolny rząd od lewej do prawej] 22 Dark Night, 19 Glamazon.


Niestety cienie są słabo dostępne. Generalnie produkcją i dystrybucją zajmuje się Pierre Rene. Ja swoje kupuję w drogerii Jasmin w Warszawie (jest ona też w wielu innych miastach). Kosmetyki tej serii znajdują się w różnych małych drogeriach, więc czasem warto się rozejrzeć. Można też zaopatrywać się na stronie producenta, gdzie często pojawiają się zniżki lub darmowa wysyłka. A jeśli to nie poskutkuje polecam przejrzeć allegro ;)


Poniżej możecie zobaczyć jak kolory prezentują się na skórze, czyli tzn. swatch.


No dobrze.... pytanie w takim razie brzmi - dlaczego właśnie te cienie aż tak podbiły moje serce? Ponieważ są to jedne z lepszych cieni (żeby nie powiedzieć najlepsze) z jakimi się spotkałam!

Mają doskonałe, intensywne kolory. Występują w 3 rodzajach: matowe, perłowe i błyszczące z drobinkami. Maty i błyszczące, u mnie nr 34, 08, 05, są nie do przebicia. Mocne, kryjące, bardzo odporne. Gdy maluję się nimi (nawet bez bazy na powiekach) kolor utrzymuje się bez zmian, przez cały dzień. Kolory perłowe, takie jak 22 i 19, kryją trochę mniej, ale i tak jest to bardzo wysoki poziom i równie dobra trwałość. Da się je mieszać, używać na mokro, rozmazywać, robić linie - wszystko. Po prostu cud, miód i orzeszki!

Co dodatkowo sprawia, że są wyjątkowe? Ich bardzo niska cena wynosząca ok. 5 zł. Najwięcej zapłaciłam 5,50, najmniej 4,99. Idealna cena dla kogoś kto chce poeksperymentować z kolorami i jakość, która nie będzie zrażać do malowania :)

Podsumowując: polecam je każdemu. I początkującym, i zaawansowanym. Ja na pewno nie skończę na kolorach, które posiadam. Pewnie będę próbować też ich innych kosmetyków :3 (mają równie imponującą paletę lakierów).

Tyle w temacie i see you next time!

czwartek, 1 listopada 2012

Królik klasyczny

Z powodu wyjazdów i słabego światła wystąpiło małe opóźnienie w postach. Mam nadzieję, że mieliście świetne halloween (w tym roku niestety nic nie przygotowałam...) oraz spokojne Wszystkich Świętych.

Chciałam pokazać coś, co zrobiłam już kilka miesięcy temu. Zawsze lubiłam amigurumi i właściwie od szydełkowania się zaczeła moja przygoda z craftami. Ostatnio miałam w planach zajęcie się bardziej tym tematem. Dlatego dziś pokazuję wam jego - królika klasycznego, bo w koszuli i pod krawatem.


Wyszedł zabawnie, ma kilka niedociągnięć i niedługo pewnie wróci do swojej funkcji ozdobnej przy kluczach. Mały, słodki i zrobiony dla lubiącego klasykę mężczyzny ;)

A kto jeszcze nie zgłosił się na rozdawnictwo wisiorka, ten niech pędzi!