Rok w rok, w domu dzieje się pewna niepisana tradycja: mama nie pamięta z którego przepisu korzystałyśmy rok temu, więc robimy masową zbiórkę wszystkiego co wpadnie w ręce: książki, zeszyciki z gazet, zeszyty, wycinki, opakowania. Generalnie wszystko gdzie można znaleźć przepis o tytule "Pierniczki". W tym roku padło na blog mojewypieki.blox.pl. A dokładniej na ten przepis + zdjęcia witrażyków. Wykonanie pozostawiłyśmy takie samo, ale skład został zmieniony.
Pierniczki (same składniki)
550 g mąki żytniej
150 g mąki pszennej
200g masła
1 jajko + żółtko
450 g miodu
150 g cukru pudru
3 łyżeczki płaskie sody/proszku do pieczenia (mama preferuje sodę do piernika, ale zabrakło...)
przyprawa do piernika (2 opakowania, bo my lubimy duuużo przyprawy ;)
2 łyżeczki kakao (tak dla koloru)
Komentarze co do wykonania: Wykonujemy tak jak w przepisie podanym na mojewypieki, ale...
1) Ciasto warto schować do lodówki na jakąś godzinkę. Jeśli nie wykorzystamy całego to może jeszcze spokojnie posiedzieć chłodziarce parę dni.
2) Pierniczki bardzo długo miękły. Nawet po 2 tygodniach wciąż nie były mięciutkie. Być może szczelne pudełko było ich zgubą. Kiedy położone zostały na paterze wśród owoców zmiękły błyskawicznie. Wszystko zależy od tego jakie chcemy żeby były.
Rady do witrażyków: Jak znalazłam sposób wykonania witrażyków od razu poczułam, że muszę spróbować. I choć instrukcja w przepisach była jasna to uważam, że moje obserwacje mogą się komuś przydać ;)
1) Landrynki nie są chętne do kruszenia. Próbowałam drewnianym tłuczkiem do mięsa i nic. Kombinowałam jak żaba pod górkę aż mnie olśniło. Genialnym rozwiązaniem okazał się stary dziadek do orzechów (jak widać na zdjęciu). Kruszy świetnie landrynki, na mniejsze i większe kawałki.
2) To ile sypałam widać na zdjęciu: trochę z górką, kawałki większe i drobne kryształki.
3) Czas pieczenia podany na mojewypieki jest w sam raz. Gdy wyjmiemy blachę, musimy pozostawić ją do wystygnięcia. Próba zdjęcia z gorącej/bardzo ciepłej blachy skutkuje tym, że witrażyk wciąż klei się do papieru. Warto więc pierwszego zdejmować powoli, jeśli nie jesteśmy pewni.
Tyle miałam do przekazania w kwestii pierniczkowej ;) Jutro zaś mała recenzja sklepu internetowego.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz