Ponad rok temu pokazałam na blogu jedną z moich trzech paletek MAKEUP REVOLUTION, czyli Iconic 2. Opisałam ją w samych pozytywach, a czas płynął dalej nieubłaganie.
Pora jednak napisać trochę prawdy na temat tego, co z paletką wydarzyło się przez rok. Prawdziwe zdjęcia, prawdziwe wyznania i porcja swatchy - czyli to co lubicie najbardziej.
MAKEUP REVOLUTION szturmem podbiło nasz rynek. Każdy szanujący się e-sklep z kosmetykami ma ich produkty. Ba! Teraz nawet ich asortyment powoli można znajdować stacjonarnie w kilku drogeriach w kraju. Aż czuję dodatkową więź emocjonalną z moimi paletkami, gdy pomyślę, że miałam je kiedy jeszcze były ledwo dostępną nowością, a mój mężczyzna osobiście przywiózł mi je z Anglii.
Minął jednak rok i kwartał. Na początku otworzyłam tylko jedną paletkę z kolekcji. Ostatecznie uległam i rozdziewiczyłam wszystkie trzy. A moja głupia rzetelność dziennikarska, którą wpajano mi przez lata na studiach, każe mi pokazać prawdę. Prawdę o tym jak po ponad roku wyglądają moje paletki.
Ja się nie cackam z kosmetykami. Niewiele kosmetyków dostało ode mnie tej przywilej - właściwie to na ten moment tylko jeden przychodzi mi do głowy. Nie chucham, nie dmucham, nie zakładam lateksowych rękawiczek przed użyciem. Nie mam stałego miejsca użytkowania. Czasem wysypie mi się jakiś puder. Czasem muszę włożyć kosmetyki do torby albo kufra makijażowego. Moje kosmetyki są w użyciu i przechodzą próbę wytrzymałości. Nie ma litości.
A to mocno odbiło się na paletkach MAKEUP REVOLUTION. Oto jak aktualnie wyglądają te trzy ikoniczne świnki.
Od góry to oczywiście ICONIC 1, 2 i 3.
ICONIC 1 najlepiej przeżył próbę czasu. Właściwie mogłabym go tylko przetrzeć i byłoby w miarę OK. Co prawda przetarcia na pokrywie już zaczynają być widoczne... To jednak paletka, której używam najkrócej - otworzyłam ją chyba jakieś 6 do 9 miesięcy temu.
Przy ICONIC 3 zaczyna być już coraz gorzej. Tą paletkę spokojnie otworzyłam pod koniec zeszłego roku, więc 365 dni od otwarcia ma zdecydowanie za sobą. Wszystkie paletki ulegają tym samym uszkodzeniom. Przyjrzyjcie się czarnemu nadrukowi na pokrywie. Niestety wraz z używaniem, jakaś magiczna wierzchnia warstwa ulega przetarciu i każdy pyłek czy drobinek przykleja się tworząc poszarzałą warstewkę.
Dodatkowo na pokrywie tworzy się siateczka spękań (co widać na zbliżeniu tego zdjęcia). Oczywiście to, że klapy pękają jest gwarantowane. I nie tylko od upadku. Ułamywanie się ząbków to też klasyka gatunku tych paletek.
Największym obrazem nędzy i rozpaczy jest ICONIC 2. Jest używana najdłużej i najczęściej z całej trójki. Po prostu zostawię Was ze zdjęciami.
I w tym miejscu ląduje mój OGROMNY DISCLAIMER. JA KOCHAM TE PALETKI. Ich wykłady są genialnej jakości, używa się ich fantastycznie, cud miód i orzeszki. Love.
Pokazuję Wam ich ciemną stronę w jednym celu - na pewno są gdzieś na sali osoby, które myślą nad zakupem tych paletek. Być może dla Was takie opakowanie to będzie deal breaker. Te paletki kosztują śmieszne pieniądze, to prawda. 20 zł to koszt wypicia kawy w Starbucksie, Myślę, że ta cena odbija się właśnie w opakowaniach. Ja po prostu chcę pokazać każdą stronę ich zakupu.
Ale na deser, do tej wielkiej łyżki dziegciu, dokładam coś słodkiego - Swatche paletki ICONIC 1 i 3.
ICONIC 3
ICONIC 1
Choć opakowania nie są zbyt trwałe, to cienie piękne ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie
Marcelka Fashion :) ♡
podobają mi się kolory paletki, ślicznie się prezentują, ale ja potrzebuje trwałych opakowań bo szybko straciłyby u mnie żywot :)
OdpowiedzUsuńBardzo lubię firmę i te paletki :)
OdpowiedzUsuńNo dokładnie - na czymś musieli przyoszczędzić chcąc utrzymać atrakcyjną cenę. Cieszy fakt, że nie zaoszczędzili na cieniach, tylko właśnie na opakowaniach. No i bądźmy ze sobą szczerzy - kto te paletki kupuje bo chce mieć luksus w toaletce? Ma być tanio i dobrze - i jest.
OdpowiedzUsuńA swoją drogą, to ja się dziwię, że na tych spękanych, zmatowionych opakowaniach jeszcze nie ma pierdylionów naklejek z Hello Kitty :P <3
Dla mnie liczy się to, że cienie są dobrej jakości (przynajmniej ja tak uważam), a 20 zł to nie majątek żeby kupić kolejną w razie czego:)
OdpowiedzUsuńU mnie opakowania nie mają aż tak ciężko, mają swoje stałe miejsce i ich nie transportuję. A same cienie są świetne :)
OdpowiedzUsuńZ serii paletek z okienkiem mam tylko Essential mattes i po ponad pół roku widać, że jest porysowana, ale wieczko nadal trzyma mocno, zawiasy nie wyleciały i ogólnie nie jest tak źle. Środek jednak jakby lekko się przybrudził od cieni. Młodszy nabytek, to jest Give them nightmares wciąż ma folijkę z nazwami cieni i jest mniej porysowany, bo jednak o nią dbam bardziej i zazwyczaj wkładam ją do fabrycznego kartoniku. Ale wciąż i nadal - uwielbiam i polecam każdemu, bo za taką cenę trudno znaleźć przystępne cienie, w ładnych zestawieniach kolorystycznych i całkiem dobrej jakości. Jak je kupowałam nastawiałam się na zakup jednej, dosyć neutralnej palety, a skończyło się na matach i konretnych, mocnych kolorach. Ciekawi mnie najnowsza Iconic smokey, ale wątpię, żebym używała jej tak intensywnie. Prędzej już kupie paletkę sześciu cieni (bodajże z Freedom), bo takiej potrzebuje na wyjazdy :) Ale złoto w Iconic 1 wygląda pięknie ^^
OdpowiedzUsuńA musicalu nie znam