niedziela, 13 września 2009

Urodziny

Zbliżały się urodziny N. (dokładniej 10.09). Decyzja o tym, że coś upichcę było logiczne. Po paru dniach dumania zdecydowałam: ciastka waniliowe i cynamonowe plus wyszukane ze zbioru przepisów cynamonowe migdały. Dodatkowym prezentem było zrobione do jej nowej komórki etui - zielone, wyszydełkowane z irlandzka koniczyną (zdjęcia kiedy indziej, ponieważ zapomniałam zrobić jakieś porządne). Oczywiście pokazać mogę dopiero teraz z 2 powodów:
1. N. nie mogła zobaczyć co szykuję na jej urodziny.
2. Po jej urodzinach byłam zajęta i zbyt rozleniwiona, aby się zebrać do wrzucenia...

Aby ciastka były dość "wytrzymałe" wybrałam przepis na ciasto półkruche. W tym miejscu jak niezastąpiona okazała się (nie po raz pierwszy zresztą) książka "Nastolatki gotują". Ciasto zrobiłam na noc wcześniej, aby spokojnie się "przegryzło".


Rano zajęłam się pieczeniem oraz ozdabianiem. Kształt ciastek nie był wybrany bez powodu. N. nazywana jest niedźwiedziem polarnym, zaś mój M. nazywany jest brunatnym - stąd brązowe oraz białe misie z symbolicznymi serduszkami. Wszystko szło gładko poza jednym małym problemem. Szybko zrozumiałam pewną sprawę, którą wręcz podkreślę - To, że coś nazywa się czekoladą, nie oznacza, że reaguje jak czekolada. Biała czekolada po podgrzaniu, bardzo krótko okazała się być chętna do współpracy, przez co białe misie wyglądają jakby były w zimnym maśle. Mimo to zadowolona jestem z efektu :)Popisowym numerem jednak okazały się migdały. Po rękach całuję Gazetę Wyborczą za ten przepis ponieważ okazały się genialne (dla zainteresowanych - tutaj skany z tego oraz paru innych ciekawych przepisów). Z racji tego, że jestem ogromną fanką prażonych migdałów w cukrze, czuję, że już niedługo powtórzę to cudo jak tylko wyskrobie jakieś pieniądze na migdały (oj boli ta cena, boli...).Wszystko dalej poszło sprawnie, szybko zapakowałam prezent dla N. w śliczny słoik, dodałam kokardkę i polecam każdemu, kto nie wie co zrobić komuś na prezent!

Cóż więcej mogę dodać. Urodziny były bardzo sympatyczne, trwały 2 dni (najpierw spotkanie w 3 osoby, potem w trochę więcej). Migdały, jak i ciastka zresztą, stały się hitem, więc byłam regularnie obdarzona dawką podziwu :P Teraz spokojnie mogę zająć się szydełkowaniem, ale o tym jutro - lub po jutrze. Albo nie wiem kiedy ;)

Trzymajcie się!

P.S. Dla zainteresowanych wszystkimi zdjęciami, które są do tego posta zapraszam na mój Flickr

3 komentarze:

  1. No no^^ Wszystko się zgadza^^ Pięknie, ładnie i aż ślinka cieknie od samego czytania (i patrzenia;).
    Koniecznie musisz sfotkować shamrockowe etui na komórkę!! Czymś takim trzeba się pochwalić:D
    To ja czekam na dalsze posty^^ proszę mnie zawsze powiadamiać, tak na wszelki wypadek ;P

    Ps. eemm.. to Gazeta Wyborcza ma ręce? 0.o
    XD

    OdpowiedzUsuń
  2. Noż, cholera. Komentarz mi pożarło :/

    OdpowiedzUsuń
  3. Mfhgftrmmfff!!! &*^%$#&*

    To jeszcze raz: niniejszym dziękuję bardzo mocno za wszystko. Migdały i misie były w dechę! Dziękuję za pełne poświęcenie, z którym przytargałaś zakupy oraz za cudo, które dostałam ^^
    Niniejszym pada pytanie (od moich znajomych): ile kosztuje etui (bo chcą mieć też takie śliczne).

    DZIĘKUJĘ :D

    OdpowiedzUsuń