czwartek, 31 grudnia 2009

Ostatni wpis

Oczywiście ostatni w tym roku ;) Chociaż bardziej piszę dla siebie to i tak będę to robić dalej.

Nareszcie skończyłam moje wyzwanie robótkowe na Craftladies.org~! Lil zadała mi wykonanie kudałtego pieska z oklapniętymi uszkami, który służyć miał jako breloczek. Poza materiałami, jak widać dostałam przepis na trufle, który będę musiała wykorzystać w nowym roku :) Trochę zajęło mi ogarnęcie wzoru na pieska, którego użyłam. Poza tym rozplanowanie jak najlepszego zużycia materiałów. Udało mi się zapomnieć o przyczepieniu zawieszki do breloczka, no ale jakoś wybrnęłam. Oto co uzyskałam i co pozostało:
Piesek początkowo nie podbił mojego serca (wręcz mi się nie podobał), ale ostatecznie zostawiłam go i wesoło dynda koło kluczy.

Pod choinką znalazło się trochę drewna do decu, więc już w Wigilijną noc trochę pokombinowałam. W trakcie prac jest kubek na długopisy. Udało mi się zakończyć kolczyki - ciastka. Planowałam je od momentu jak tylko kupiłam sobie papier. Nie mam zbyt dużo czasu, aby się rozpisywać w tym momencie, ponieważ muszę już uciekać. Impreza sylwestrowa za 7 godzin, ale oczywiście wszystko trzeba zrobić na ostatnią chwilę.

Z tego miejsca życzę wam Szczęśliwego Nowego Roku 2010: żebyście szybko przyzwyczaili się pisać inny rok w dacie, żeby w 2012 nie było końca świata i żeby było lepiej, choćby odrobinkę, nawet jest jest dobrze.

piątek, 25 grudnia 2009

Święta


Wesołych świąt! Niech wena nas nie opuszcza, a głowy będą pełne pomysłów.

Poza tym śniegu, ciepła, prezentów i spokoju.

wtorek, 22 grudnia 2009

Pierniczki

Już za dwa dni Wigilia. Nawet nie wiem, kiedy ten czas zleciał. A tyle roboty jeszcze przede mną. Jutro czeka mnie prawdopodobnie szalony dzień. No ale w końcu potem odpocznę i zrelaksuje się... (jakbym do tej pory się nie relaksowała ;) )

Od zeszłej środy, w domu już są upieczone pierniczki. Przyszła pora, aby je ozdobić. Zwykle, zajmuje się tym mama, która ma do tego świetną rękę. Mi brakowało zwykle odwagi - nie czułam się dość pewna w tym. Wczoraj, kiedy nie było mnie w domu mistrzyni ceremonii postanowiła zająć się lukrem. Gdy wróciłam do domu, okazało się, że była zmęczona, lukier jej wyszedł za rzadki, nie chciało jej się zajmować tym i w ogóle...

Postanowiłam więc zająć się tym faktem. W głowie miałam ciągle wszystkie odcinki świąteczne Nigelli Lawson, gdzie przy klasycznych amerykańskich świątecznych piosenkach, gotuje w myśl zasady "Gotowanie ma sprawiać przyjemność". I z takim założeniem siadłam do zdobienia. Bez napinania i stresu. Zrobiłam sobie Rooibos waniliowy, radio grało świąteczne utwory.

Lukier, który stosujemy składa się z cukru pudru i soku z cytryny. Cała rzecz polega na utarciu w odpowiednich proporcjach te składniki. Lukier nie może być za gęsty, ani za rzadki. Nie używamy żadnych specjalnych przyrządów poza tym. Zwykłe woreczki śniadaniowe z lekko uciętym rogiem - co również wymaga oka, ponieważ dziura nie może być ani za duża, ani za mała. Wszystko jednak poszło po mojej myśli!

Muszę przyznać, że z wyników jestem zadowolona. Duma mnie rozpiera, mówiąc nie skromnie. Więcej zdjęć, możecie znaleźć na moim Flickr.

Na mnie już pora - szydełko wzywa. Do jutra muszę coś ukończyć, a łatwo nie będzie...

sobota, 19 grudnia 2009

Po koncertowo i Świątecznie

Brzydko nakłamałam mówiąc, że napisze w poniedziałek. Jak widać nie napisałam - chociaż takie były plany! Teraz kiedy minęło trochę czasu trudno mi dobrze oddać to co się działo, ale postaram się jak najlepiej.

Przez większość poprzedniego tygodnia szykowałam się do niedzielnego kiermaszu. Poszukiwania formy, kupno, eksperymenty z gipsem, robienie biżuterii... Muszę przyznać, że stresik był. A czy się wyrobię, czy wyjdzie wszystko jak trzeba... Niestety nie zrobiłam zdjęć biżuterii, ale ozdób gipsowych tak!

Gips po paru eksperymentach kupiłam ceramiczny w sklepie plastycznym. Foremka firmy EberhardFaber. Początkowa koncepcja jak wspominałam była taka, żeby posprayować gotowe rzeczy na złoto lub srebrno i tyle. Spray niestety zwyczajny nie zadziałał, malować farbami akrylowymi dość dokładnie nie potrafię. Ostatecznie najprostsze rozwiązanie okazało się najlepsze - trochę rafii i naturalnego sznurka, a efekt moim zdaniem bardzo przyjemny.Na samym kiermaszu charytatywnym podczas koncertu nie udało mi się sprzedać wiele z rzeczy, które przygotowałam. Niewiele jednak nie oznacza, że mało uzbierałam. Z samych moich rzeczy udało mi się uzbierać 180 zł.

Na koncercie odbywała się również licytacja. Koleżanki zaproponowały, abym dała coś specjalnego. I podarowałam naszyjnik z burszytami i szklanymi koralikami Jablonexu w starym złocie. Nie pamiętam nawet, czy wrzucałam go tutaj, ale teraz umieszczam z pewnością lepsze zdjęcie.
Oto moja duma. A dlaczego? Nie wiem jakim sposobem, ale naszyjnik poszedł na licytacji za 400 zł! Wiem, wiem... Szok. Wszystko jednak na cele wyższe. A to w końcu najważniejsze.

U mnie poza tym roboty, a roboty. Przypomniało mi się o prezencie, który mam wykonać. Muszę też wykonać wazwanie, które otrzymałam od Lil na Craftladies. Na szczęście na to mam czas do 30 grudnia... Postaram się pisać trochę częściej. Teraz pora spać się i grzać się... Świątecznie jest i jest cudownie!

P.S. Zapraszam również na candy MAKOWE POLE. Więcej informacji jak zawsze w kolumnie z prawej :)

poniedziałek, 14 grudnia 2009

Trailer

Już dziś (choć ledwo się to "dziś" zaczęło) wpis very happy podsumowujący wielkie starania i wynik koncertu charytatywnego!!!


Jak tylko wypocznę i ochłonę - a miałam napisać to teraz...

poniedziałek, 7 grudnia 2009

Praca wre

Jak już pisałam wcześniej, zaproponowano mi, żebym wsparła koncert charytatywny wystawiając jakąś moją najlepszą biżuterie na aukcje oraz żebym rozstawiła się na kiermaszu. Zgodziłam się i powoli szykuję się do tego otóż koncertu. W praniu również zostałam poproszona o jakieś propozycje/pomysły na to jak wykonać 20 zaproszeń. Ja zamiast zasugerować, postanowiłam je osobiście wykonać. Pomimo masakrycznej migreny w niedzielę udało mi się skończyć je w weekend. Jako, że kończyłam je na oczach K. i N., one zabrały je od razu do przekazania dalej. K. na szczęście zrobiła zdjęcia. Z flashem, więc słabo widać, że kartka jest bordo, gwiazdki złote, choinki ciemno zielone, a papier lekko podzółknięty. Ale i tak wrzucam zdjęcia ;)
Jak na szybkie tempo, jestem z nich całkiem zadowolona. Wygląd kartki był inspirowany starym zaproszeniem na ślub, które przekazano mi kiedy powiedziałam, że podejmę się zadania.

Teraz chcę załatwić jakąś formę do gipsu świąteczną, najlepiej świecznik, zrobić tonę odlewów, potraktować je złotym/srebrnym spray'em, aby wprowadzić sprzedaż hurtową ;) W końcu cel szczytny. Z tego miejsca oczywiście serdecznie zapraszam na ten koncert, który odbędzie się 13 grudnia o godzinie 19 w Państwowej Szkole Muzycznej w Olsztynie. Odchód ze wstępu, kiermaszu i licytacji przeznaczony jest na operację dla małego chłopca. Poza tym można spotkać mnie, a czyż to nie jest kusząca oferta? ;)

Pora również na małą informacje o Candy. W menu z prawej strony pojawiły się nowe Candy: Moje kreacyjki, Scrapbooking i inne Patis oraz Twórcze Wytworzy Mana J..

Następnym razem napiszę o tym co przyniósł mi Mikołaj ;)

That'a all folks!

wtorek, 1 grudnia 2009

Pierwszy Grudnia

Zaczął się grudzień. Ostatni miesiąc roku, który bardzo lubię. Szczególnie jeśli dopisuje śnieg i zimowa pogoda. Nastrój, zapachy, klimat, dużo wolnego czasu - to wszystko daje mi wiele radości. Pisząc tą notkę jestem dość zmęczona, więc myśl o nadchodzących dniach jest dla mnie swoistym światełkiem w tunelu. Ostatnio jakoś ciągle coś budzi mnie w nocy, a przecież mam zajęcia. Ale jeszcze trochę, do przyszłego tygodnia i czeka mnie trochę relaksu. Póki co nastrajam się Nigellą Lawson w wersji świątecznej. Duże ilości tej cudownej kobiety potrafią zdziałać na mnie cuda.

W weekend ponownie odbyły się warsztaty witrażowe. Zrobiłam to i owo, żadnej dużej formy, ale pokazuję to co mnie najbardziej zadowala. Kolczyki, broszki oraz wisiorek:Witraż, chociaż jest ciekawy, nie jest dla mnie. Ciekawie się tworzy, efekty potrafią być cudne. Ale musiałabym usiąść spokojnie w domu, bez pośpiechu czy parcia. Mieć wszystko pod ręką. To jednak niewykonalne, więc na jakiś czas rezygnuję z witrażów. Poza tym otrzymałam zakaz od M. ;) Wszystko z powodu "małego" oparzenia, kiedy przez nieuwagę złapałam palcami lutownicę. Trochę zajmie gojenie, ale będzie dobrze.

Wpis krótki, bo właścicielka bloga zmęczona. Ale przynajmniej zaczęłam miesiąc od wpisu, tak jak chciałam.