czwartek, 31 grudnia 2009

Ostatni wpis

Oczywiście ostatni w tym roku ;) Chociaż bardziej piszę dla siebie to i tak będę to robić dalej.

Nareszcie skończyłam moje wyzwanie robótkowe na Craftladies.org~! Lil zadała mi wykonanie kudałtego pieska z oklapniętymi uszkami, który służyć miał jako breloczek. Poza materiałami, jak widać dostałam przepis na trufle, który będę musiała wykorzystać w nowym roku :) Trochę zajęło mi ogarnęcie wzoru na pieska, którego użyłam. Poza tym rozplanowanie jak najlepszego zużycia materiałów. Udało mi się zapomnieć o przyczepieniu zawieszki do breloczka, no ale jakoś wybrnęłam. Oto co uzyskałam i co pozostało:
Piesek początkowo nie podbił mojego serca (wręcz mi się nie podobał), ale ostatecznie zostawiłam go i wesoło dynda koło kluczy.

Pod choinką znalazło się trochę drewna do decu, więc już w Wigilijną noc trochę pokombinowałam. W trakcie prac jest kubek na długopisy. Udało mi się zakończyć kolczyki - ciastka. Planowałam je od momentu jak tylko kupiłam sobie papier. Nie mam zbyt dużo czasu, aby się rozpisywać w tym momencie, ponieważ muszę już uciekać. Impreza sylwestrowa za 7 godzin, ale oczywiście wszystko trzeba zrobić na ostatnią chwilę.

Z tego miejsca życzę wam Szczęśliwego Nowego Roku 2010: żebyście szybko przyzwyczaili się pisać inny rok w dacie, żeby w 2012 nie było końca świata i żeby było lepiej, choćby odrobinkę, nawet jest jest dobrze.

piątek, 25 grudnia 2009

Święta


Wesołych świąt! Niech wena nas nie opuszcza, a głowy będą pełne pomysłów.

Poza tym śniegu, ciepła, prezentów i spokoju.

wtorek, 22 grudnia 2009

Pierniczki

Już za dwa dni Wigilia. Nawet nie wiem, kiedy ten czas zleciał. A tyle roboty jeszcze przede mną. Jutro czeka mnie prawdopodobnie szalony dzień. No ale w końcu potem odpocznę i zrelaksuje się... (jakbym do tej pory się nie relaksowała ;) )

Od zeszłej środy, w domu już są upieczone pierniczki. Przyszła pora, aby je ozdobić. Zwykle, zajmuje się tym mama, która ma do tego świetną rękę. Mi brakowało zwykle odwagi - nie czułam się dość pewna w tym. Wczoraj, kiedy nie było mnie w domu mistrzyni ceremonii postanowiła zająć się lukrem. Gdy wróciłam do domu, okazało się, że była zmęczona, lukier jej wyszedł za rzadki, nie chciało jej się zajmować tym i w ogóle...

Postanowiłam więc zająć się tym faktem. W głowie miałam ciągle wszystkie odcinki świąteczne Nigelli Lawson, gdzie przy klasycznych amerykańskich świątecznych piosenkach, gotuje w myśl zasady "Gotowanie ma sprawiać przyjemność". I z takim założeniem siadłam do zdobienia. Bez napinania i stresu. Zrobiłam sobie Rooibos waniliowy, radio grało świąteczne utwory.

Lukier, który stosujemy składa się z cukru pudru i soku z cytryny. Cała rzecz polega na utarciu w odpowiednich proporcjach te składniki. Lukier nie może być za gęsty, ani za rzadki. Nie używamy żadnych specjalnych przyrządów poza tym. Zwykłe woreczki śniadaniowe z lekko uciętym rogiem - co również wymaga oka, ponieważ dziura nie może być ani za duża, ani za mała. Wszystko jednak poszło po mojej myśli!

Muszę przyznać, że z wyników jestem zadowolona. Duma mnie rozpiera, mówiąc nie skromnie. Więcej zdjęć, możecie znaleźć na moim Flickr.

Na mnie już pora - szydełko wzywa. Do jutra muszę coś ukończyć, a łatwo nie będzie...

sobota, 19 grudnia 2009

Po koncertowo i Świątecznie

Brzydko nakłamałam mówiąc, że napisze w poniedziałek. Jak widać nie napisałam - chociaż takie były plany! Teraz kiedy minęło trochę czasu trudno mi dobrze oddać to co się działo, ale postaram się jak najlepiej.

Przez większość poprzedniego tygodnia szykowałam się do niedzielnego kiermaszu. Poszukiwania formy, kupno, eksperymenty z gipsem, robienie biżuterii... Muszę przyznać, że stresik był. A czy się wyrobię, czy wyjdzie wszystko jak trzeba... Niestety nie zrobiłam zdjęć biżuterii, ale ozdób gipsowych tak!

Gips po paru eksperymentach kupiłam ceramiczny w sklepie plastycznym. Foremka firmy EberhardFaber. Początkowa koncepcja jak wspominałam była taka, żeby posprayować gotowe rzeczy na złoto lub srebrno i tyle. Spray niestety zwyczajny nie zadziałał, malować farbami akrylowymi dość dokładnie nie potrafię. Ostatecznie najprostsze rozwiązanie okazało się najlepsze - trochę rafii i naturalnego sznurka, a efekt moim zdaniem bardzo przyjemny.Na samym kiermaszu charytatywnym podczas koncertu nie udało mi się sprzedać wiele z rzeczy, które przygotowałam. Niewiele jednak nie oznacza, że mało uzbierałam. Z samych moich rzeczy udało mi się uzbierać 180 zł.

Na koncercie odbywała się również licytacja. Koleżanki zaproponowały, abym dała coś specjalnego. I podarowałam naszyjnik z burszytami i szklanymi koralikami Jablonexu w starym złocie. Nie pamiętam nawet, czy wrzucałam go tutaj, ale teraz umieszczam z pewnością lepsze zdjęcie.
Oto moja duma. A dlaczego? Nie wiem jakim sposobem, ale naszyjnik poszedł na licytacji za 400 zł! Wiem, wiem... Szok. Wszystko jednak na cele wyższe. A to w końcu najważniejsze.

U mnie poza tym roboty, a roboty. Przypomniało mi się o prezencie, który mam wykonać. Muszę też wykonać wazwanie, które otrzymałam od Lil na Craftladies. Na szczęście na to mam czas do 30 grudnia... Postaram się pisać trochę częściej. Teraz pora spać się i grzać się... Świątecznie jest i jest cudownie!

P.S. Zapraszam również na candy MAKOWE POLE. Więcej informacji jak zawsze w kolumnie z prawej :)

poniedziałek, 14 grudnia 2009

Trailer

Już dziś (choć ledwo się to "dziś" zaczęło) wpis very happy podsumowujący wielkie starania i wynik koncertu charytatywnego!!!


Jak tylko wypocznę i ochłonę - a miałam napisać to teraz...

poniedziałek, 7 grudnia 2009

Praca wre

Jak już pisałam wcześniej, zaproponowano mi, żebym wsparła koncert charytatywny wystawiając jakąś moją najlepszą biżuterie na aukcje oraz żebym rozstawiła się na kiermaszu. Zgodziłam się i powoli szykuję się do tego otóż koncertu. W praniu również zostałam poproszona o jakieś propozycje/pomysły na to jak wykonać 20 zaproszeń. Ja zamiast zasugerować, postanowiłam je osobiście wykonać. Pomimo masakrycznej migreny w niedzielę udało mi się skończyć je w weekend. Jako, że kończyłam je na oczach K. i N., one zabrały je od razu do przekazania dalej. K. na szczęście zrobiła zdjęcia. Z flashem, więc słabo widać, że kartka jest bordo, gwiazdki złote, choinki ciemno zielone, a papier lekko podzółknięty. Ale i tak wrzucam zdjęcia ;)
Jak na szybkie tempo, jestem z nich całkiem zadowolona. Wygląd kartki był inspirowany starym zaproszeniem na ślub, które przekazano mi kiedy powiedziałam, że podejmę się zadania.

Teraz chcę załatwić jakąś formę do gipsu świąteczną, najlepiej świecznik, zrobić tonę odlewów, potraktować je złotym/srebrnym spray'em, aby wprowadzić sprzedaż hurtową ;) W końcu cel szczytny. Z tego miejsca oczywiście serdecznie zapraszam na ten koncert, który odbędzie się 13 grudnia o godzinie 19 w Państwowej Szkole Muzycznej w Olsztynie. Odchód ze wstępu, kiermaszu i licytacji przeznaczony jest na operację dla małego chłopca. Poza tym można spotkać mnie, a czyż to nie jest kusząca oferta? ;)

Pora również na małą informacje o Candy. W menu z prawej strony pojawiły się nowe Candy: Moje kreacyjki, Scrapbooking i inne Patis oraz Twórcze Wytworzy Mana J..

Następnym razem napiszę o tym co przyniósł mi Mikołaj ;)

That'a all folks!

wtorek, 1 grudnia 2009

Pierwszy Grudnia

Zaczął się grudzień. Ostatni miesiąc roku, który bardzo lubię. Szczególnie jeśli dopisuje śnieg i zimowa pogoda. Nastrój, zapachy, klimat, dużo wolnego czasu - to wszystko daje mi wiele radości. Pisząc tą notkę jestem dość zmęczona, więc myśl o nadchodzących dniach jest dla mnie swoistym światełkiem w tunelu. Ostatnio jakoś ciągle coś budzi mnie w nocy, a przecież mam zajęcia. Ale jeszcze trochę, do przyszłego tygodnia i czeka mnie trochę relaksu. Póki co nastrajam się Nigellą Lawson w wersji świątecznej. Duże ilości tej cudownej kobiety potrafią zdziałać na mnie cuda.

W weekend ponownie odbyły się warsztaty witrażowe. Zrobiłam to i owo, żadnej dużej formy, ale pokazuję to co mnie najbardziej zadowala. Kolczyki, broszki oraz wisiorek:Witraż, chociaż jest ciekawy, nie jest dla mnie. Ciekawie się tworzy, efekty potrafią być cudne. Ale musiałabym usiąść spokojnie w domu, bez pośpiechu czy parcia. Mieć wszystko pod ręką. To jednak niewykonalne, więc na jakiś czas rezygnuję z witrażów. Poza tym otrzymałam zakaz od M. ;) Wszystko z powodu "małego" oparzenia, kiedy przez nieuwagę złapałam palcami lutownicę. Trochę zajmie gojenie, ale będzie dobrze.

Wpis krótki, bo właścicielka bloga zmęczona. Ale przynajmniej zaczęłam miesiąc od wpisu, tak jak chciałam.

piątek, 27 listopada 2009

Black Friday

Jak widać na blogu zaszła pewna zmiana. Postanowiłam zmienić układ kolumny (i ich ilość) w celu lepszej organizacji przestrzeni ;) Dwie kolumny pomogły mi podzielić dodatki, które się w nich znajdują. Wygląd wymaga jeszcze paru kosmetycznych poprawek oraz nowej grafiki na logo. Prawdopodobnie zrobię ją w momencie, kiedy nie będzie mi się chciało uczyć na egzamin w poniedziałek. To jednak jest normą i nikt nie powinien się temu dziwić.

Szykując się do napisania tej notki zauważyłam dopiero, że listopad 2009 odchodzi w niepamięć. Nastąpi na szczęście po nim grudzień - miesiąc, który osobiście bardzo lubię. Konkretnie lubię okres przed i po świąteczny. Grudzień w takim wypadku jest jak znalazł. Z myślą właśnie o świętach we wtorek postanowiłam nabyć parę rzeczy, aby umilić sobie przygotowania i wprawić w świąteczny nastrój.
Kupiłam sobie foremkę do ciastek w kształcie Gingerbread Man'a w Home&You oraz komplet dziurkaczy ozdobnych w Tchibo. Może dokupię jeszcze parę rzeczy w H&Y - gdybym mogła, zamieszkałabym w tym sklepie i się z niego nie wyprowadzała.

W środę byłam również na zakupach - tym razem imieninowych z ciocią. Postanowiłam zająć się decoupage'em, więc od razu powędrowałam do JOKO Art w Olsztynie, aby nabyć zestaw podstawowy - 3 pędzle (każdy do czego innego), klej To-Do, crackle jednoskładnikowy To-Do oraz 2 arkusze papieru To-Do. Lakier mam kupiony z czasów moich eksperymentów z lakierowaniem FIMO. Najbardziej szczęśliwa jestem z papieru. Zakochałam się w nich na zabój i już nie mogę się doczekać lekcji. Mam nadzieje, że wypalą w przyszłym tygodniu.
(obrazki ze strony Artizana.pl)

Mając wreszcie klej dokonałam pewnej próby. Zawsze chciałam robić szklane magnesy/wisiorki/itp. Na warsztatach witrażowych skradłam za pozwoleniem 4 szklane kamyczki. Jeden nareszcie został wykorzystany.
Próba wyszła całkiem nieźle, choć muszę rozwiązać jakoś problem magnesu. Czytałam, ze ludzie przyklejają takie proste, płaskie magnesy, na których zwykle umieszcza się reklamy i dodaje do wszelakich margaryn lub jogurtów. Taki magnes średnio spełnił rolę u mnie. Kamyczek choć trzyma się lodówki, robi to tylko na słowo honoru.

Warsztatów modelinowych z MOK'u nie opisałam, wychodząc z założenia, że jeśli o kimś mówić to dobrze. Było jak było - mogło być lepiej. Oczywiście jednak nie jestem zrażona tym i w weekend idę na "sprawdzone" warsztaty witrażowe. Poza tym sama powinnam zebrać się w sobie i trochę lepiej opracować warsztaty szydełkowe, które poprowadzę w Planecie11. Wszystkich z Olsztyna zapraszam 05.12, jeśli nie znacie podstaw i chcecie zrobić etui na komórkę komuś w prezencie. Okaże się również jak sprawdzam się w roli nauczycielki. Prawdopodobnie, jeśli pójdzie mi nieźle, czeka mnie trochę więcej warsztatów do prowadzenia, ale nie zapeszam.

Byle do 2 grudnia! (bo 1.12 nie będzie fajny...)

P.S. Tytuł wpisu odnosi się do Święta Dziękczynienia w USA, które było wczoraj. Święto zawsze występuje w ostatni czwartek listopada. Piątek po nim, zwany Black Friday, zwykle jest wolny i postrzegany jest jako początek sezonu Bożonarodzeniowego w sklepach.

wtorek, 24 listopada 2009

Pieczątki, pieczątki, pieczątki!

Uzależniłam się i to oficjalne! Z początku byłam jakaś uprzedzona, trochę mnie to przerastało. Ale wczoraj... BUM! Wena i tfuuurczość wypłynęła ze mnie w pełni.

Wyciągnęłam pieczątki, które zrobiłam wcześniej, jedyny dobry flamaster i tak oto wypróbowałam moje "dzieła". Najważniejsze w tym wszystkim to fakt, że zauważam postęp w moich pracach ;)Z tych oto rzeczy stworzyłam pierwszy arkusz papieru do pakowania w listki. Jestem zadowolona z efektu jaki uzyskałam. Jednak stary papier do maszyn do pisania jest świetny! Póki co tylko rozmiar A4, ale mama obiecała przynieść mi jakiś większy rozmiar arkuszy.Potem utworzyłam nowe pieczątki, z myślą o nadchodzących świętach. Oto typowy wzór amerykański, ale w końcu nie ma to jak amerykanizacja życia. Listek wymaga pewnych poprawek. Może zrobię go jeszcze raz na nowej gumce.
Oto więc koniec tej krótkiej notki pisanej tuż przed zajęciami.

niedziela, 22 listopada 2009

Weekend

Weekend co prawda jeszcze się nie skończył, ale już niedługo nadejdzie ten jakże smutny moment. Ważne jednak żeby wytrzymać do środy, kiedy kończą się ciężkie zajęcia i czekają mnie małe zakupy :)

Weekend był bardzo miły z jednego, prostego powodu. Wraz z K. oraz moim ukochany zostaliśmy wywiezieni na wieś do N. Spędziliśmy w jej domu czas od piątku wieczorem do tego rana. Streszczę to w paru słowach: relaks, śmiech i pies. Z tego miejsca mogę tylko (aż?) podziękować N. za wszystko. I TO PO STOKROĆ! (wiem przynajmniej, że ona to przeczyta)

Od jakiegoś czasu walczę z szydełkiem. Postanowiłam zrobić pewną czapkę (szczegółów nie zdradzam). Szukałam wzoru i skorzystałam z jednego, ale niestety... Czapka choć już prawie na długość dobra to na mojej głowie wygląda jak jakiś hełm.
Szlag mnie trafia, krew zalewa. Dodatkowo wku... mnie to, że nie jestem w stanie odczytać graficznych wzorów szydełkowych. Nie umiem, nie wychodzi mi. SZLAG SZLAG SZLAG!

Zrobiłam trochę biżuterii. Wiem, wiem... Prosto i mało skomplikowanie. Ale ciągle nie poprosiłam ojca o wzornik do kształtowania drutu. Oto więc:
Z serii żywioły: ZIEMIA
LODOWE GWIAZDY

KORALE FILIPIŃSKIE

Jakiś pozytywny akcent poza tym to drobny zakup, którego dokonałam parę dni temu. W Biedronce kupiłam sobie kalendarz adwentowy HELLO KITTY ;)
Wydatek był nie wielki, ale radość moja jest ogromna. Nie mogę się doczekać, aż go otworzę. Ciekawią mnie kształty czekoladek. I ciągle czuje ten jakiś świąteczny nastrój!
Wpis znów długi i jakiś taki miałki. Pewnie nie zawsze jesteśmy w stanie pisać coś ciekawego. Dziś za to, idę na kolejne warsztaty. Tym razem o biżuterii z modeliny. Mam nadzieje, że będą ciekawe.
Do następnego razu.

P.S. Dodatkowo informacje o kolejnych Candy - uzależnia mnie to!
MIGDAŁOWOMI: do 15 grudnia


MI-JU: do 22 listpoada



Z PASJI: do 29 listpoada
Stonogi.pl - decoupage, scrapbooking, filcowanie

środa, 4 listopada 2009

Pada śnieg

A w sercu jakby cieplej, szczęśliwiej. Dziś znów bez własnych "dzieł", ponieważ nie zrobiłam zdjęć przed oddaniem ;) Pokaże jednak zdjęcie prezentu imieninowego, który bardzo mnie ucieszył.
Mama zrobiła mi niespodziankę i wybrała się do lumpeksu, gdzie kupiła mi taki mały pakunek włóczek. Są cudne - ta rudo-brązowa ze złotymi paskami jest po części moherowa więc jest tak miła w dotyku, że to aż boli ;)Dodatkowo muszę napisać o czymś co mnie bardzo zainspirowało, szczególnie w połączeniu z aktualnie padającym w Olsztynie śniegiem. To wspaniałe zdjęcie, znalazł mój ukochany i stwierdził, że musi mi je pokazać. I miał 100% racji ;) Aktualnie jestem w fazie myślenia o prezentach na święta itp. itd. Jakoś tak mnie nosi, jestem dziś kłębkiem szczęścia! Yay! Radość o wieczorku!

poniedziałek, 2 listopada 2009

Chyba się popłaczę

Ze słodkości zapewne. Z nadmiaru i niedomiaru jednocześnie.

Są takie dni kiedy bardziej niż zwykle człowiek marzy i wznosi w górę ręce z jednym błaganiem: miliony! Jak wiadomo chodzi tu o pieniądze. U każdego taki moment przychodzi z innego powodu. A na samochód, a na mieszkanie, a na konsole, a na książki... No właśnie - książki. Ludzie którzy mnie znają wiedzą, że czytam niewiele. Od czasu do czasu jakiś tomik wciągnie mnie i przeczytam ją bardzo szybko. Są jednak takie, które zawsze przyciągną mój wzrok. Którym zawsze oddam cenne godziny mojego życia. Które gdyby pojawiły się w moich dłoniach byłyby głaskane, pieszczone i oglądane tyle razy i zmieściłoby się w dobie. Mówię o japońskich książkach craftowych.
Każdy ma jakiegoś bzika, każdy jakieś hobby ma - śpiewały wieczne żywe Fasolki. Ja fascynując się kulturą Japonii i ich wyczuciem stylu i gustu, oddaje się w pełni przyjemności przeglądanie ich craftowych książek. Oczywiście są na każdy temat: szydełkowanie, druty, lepiej z mas wszelakich, wycinanie z papieru, pieczątki w gumki, patchwork, wyszywanie... Nazwijcie craft a znajdzie się na niego książka.
W tym oceanie najważniejsze jest pewne pojmowanie estetyki. Japonia, zafascynowana Zachodem, czerpie wzorce z tej odległej dla siebie krainy. Ale nie kopiuje tego w każdym calu. Nadaje temu wszystkiemu nowy ton, nowe życie. Japończycy zawsze w sztuce byli perfekcjonistami. Zawsze chcieli upiększyć sobie życie. Kiedyś ikebaną i origami - teraz ozdabianiem najmniejszego dodatku ich garderoby czy domu.Nie będę dalej rozwodzić się w temacie. Ale powiem tylko, że wczoraj i dziś patrzę w niebo błagalnie, czekając na deszcz milionów lub cudowne numery lotto. Żeby wyjechać i wykupić wszystkie japońskie książki craftowe, które wpadną mi w ręce.
P.S. Dla zainteresowanych polecam przeczytać artykuł na temat ZAKKA. Nie odpowiem co to. Aby zachęcić do rozszerzania tematu samemu.
P.S. 2 - Niech żyją wpisy pełne zdjęć!

sobota, 31 października 2009

Tylko ty, długo długo nic

I faktycznie - długo, długo nic nie pisałam. Jutro byłyby już 2 tygodnie od ostatniego wpisu (sic!). Tak nie może być, więc korzystam z wolnej soboty (czyli soboty w domu), aby nadrobić tę lukę w życiorysie.

Przez ten czas w moim craftowym życiu sporo się działo. Nie pisałam tak długo ponieważ w zeszły weekend (24-25.10) udałam się do MOK-u w Olsztynie na Witrażowy Weekend. Chciałam napisać dopiero jak z niego wrócę i pochwalić się tym i owym. Zresztą myślałam ciągle, czy rzeczy które robiłam będą/nie będą szły na jakieś prezenty.

Warsztaty trwały dwa dni, każdego dnia po 4 godziny. Tyle właściwie zajmuje nauczenie się podstaw i wykonanie ok. 2 średnich projektów lub jednego i sporej ilości mniejszych. Witraż wykonywany techniką Tiffany'ego jest dość prosty, ale potrafi być bolesny. Po drugim dniu myślałam, że amputuje sobie kciuk, ale cóż: "Artysta musi cierpieć dla sztuki" (chyba tak brzmiała moja złota myśl). Jednak nie chce nikogo zrażać do tego medium, bo kiedy już wie co się robi to jest całkiem miło. Moje "prace" są dość wadliwe, bo przyjrzeniu się im w tej chwili, ale planuję wybrać się na kolejne warsztaty z tej serii więc wszystko jeszcze przede mną. Osobom z Olsztyna - polecam warsztaty w MOK-u ogólnie!

Na pierwszy ogień - BABECZKA - leżąca i pod światło
Nie zdradzę jednak gdzie witraże mają błędy - kto zobaczy ten bedzie wiedział ;)
Dalej: Seria 3 Broszko/Zawieszek: PSEUDOKWIATEK (niebieski), PSEUDOPTASZEK (zielony), COŚ (czerwony)I na koniec z witrażu - moja mała duma - KROPLA
Ta notka jak widać ma mnóstwo zdjęć (dużo czasu, dużo zdjęć). W okresie w którym nie pisałam przyszła również do mnie paczka z kolejnymi koralikami oraz półfabrykatami. Żałuję tylko, że nie zrobiłam zdjęcia temu cudownemu momentowi i nie pokazałam mojego zamówienia. Dodatkowo nabyłam sobie książkę Patrz i ucz się! Wyrób biżuterii, którą serdecznie polecam wszystkim zajmującym/chcącym się zajmować biżuterią ręcznie robioną. Książkę możecie znaleźć w sklepie internetowym wydawnictwa Septem lub w empiku. Fakt - nie jest tania, ale warto. W mojej skromnej opinii. Tak uzbrojona w natchnienie zrobiłam to i owo, ale pochwalę się 3 rzeczami.

Oto dwa komplety bransoletka+kolczyki: Jesień i Zima
Trzecią rzeczą i ostatnim zdjęciem jest przywieszka do telefonu - PAPRYCZKATyle to właśnie rzeczy ciekawy i mniej działo się oraz powstało w ostatnim czasie (choć jak wspomniałam to nie wszystko dokładnie). Dostałam jakieś dobrego kopa weny i idzie jak mi się wydaje coraz lepiej. Niedługo również idę na kolejne warsztaty: z decoupage'u, witrażu i może z biżuterii z modeliny. Ten wpis to lekki przerost formy nad treścią no ale... sama sobie jestem winna!
Do zobaczenia!