sobota, 21 listopada 2015

Walka z naczynkami: DermoFuture - Regenerująca kuracja z witaminą C


Witamina C to coś co kuny lubią najbardziej - szczególnie w kosmetykach.

Po niesłabnącej popularności mojego posta o walce z naczynkami wraz z kolorówką.com, postanowiłam, że pociągnę temat dalej. Tym razem z gotowym produktem, dostępnym w sklepach, czyli Regenerującą kuracją z witaminą C marki DermoFuture


Przez jakiś czas witamina C została przeze mnie odstawiona z pielęgnacji, czego po roku trochę żałuję. Dla mnie wit. C to wyspanie w płynie. Świeżość i promienność cery. I wszystkie inne zabawne przymiotniki. Działa od pierwszego użycia, dając faktycznie namacalne efekty. Oczywiście te efekty utrzymują się dopóki stosujemy produkt plus trochę czasu po odstawieniu. 

Jedno serum się kończy, drugie zaczyna - takie życie. Na szczęście w ręce wpadło mi DermoFuture. Ich Regenerująca kuracja to klasyczne nawilżające serum, napakowane dodatkowo ekstraktami, arbutyną i oczywiście wit. C. Producent chwali się, że to aż 30% zawartości. Fakt jest to najbardziej "prosta" jego forma, czyli kwas askorbinowy. Ja jednak nie chcę się wymądrzać - bo to kosmetologia to nie moja dziedzina - dlatego odsyłam do eksperta, czyli Arsenic i jej przewodnika po witaminach C.

To co jednak ważne z ekstraktów mamy tutaj kombo antynaczynkowo-zaczerwienieniowe: gorzka pomarańcza, kasztan, ostropest plamisty i zielona herbata. Nawilżenie zapewni nam gliceryna i kwas hialuronowy.

Całość zapakowana jest w zgrabną buteleczkę ze szklaną pipetką. 20 ml będzie kosztowało nas ok. 35-42 zł - w zależności od miejsca zakupu (oficjalny sklep tutaj). Podoba mi się to, że na opakowaniu mamy wszystkie niezbędne informacje i nie ma nim zbytniego marketingowego "mambo jambo". 





Co jednak z praktyką? Jak to wszystko podziałało na mojej skórze?

Pierwsze co możemy zaobserwować to nawilżenie. Moja skóra bardzo chętnie "wypijała" nałożone serum, stając się przy tym mięciutka. Nie jest to jednak kosmetyk do stosowania solo. Ponieważ serum mamy nakładać na noc, zdecydowanie polecam zastosowanie po nim nawilżającego/odżywczego kremu - oczywiście w zależności od potrzeb skóry. Samego serum przez miesiąc stosowania zużyłam jakieś 2/3 buteleczki, więc to dla mnie optymalne tempo.

Rano, faktycznie skóra wgląda lepiej, a typowe dla mnie zaczerwienienie jest zmniejszone. Im dłużej stosuję serum, tym efekt jest mocniejszy, a koloryt cery bardziej ujednolicony. Plus u mnie zero zapychania albo innych nieprzyjemnych niespodzianek.


Serum ma jednak specyficzny zapach - ciągle nie umiem go określić, chociaż codziennie się nad tym zastanawiam. Czasem myślę, że pachnie jak Vegeta, ale to nie to. Z drugiej strony słyszałam o zapachu waty cukrowej (od dwóch osób!). Wyciągnijcie z tego jakąś średnią. Generalnie zapach nie utrzymuje się długo, więc myślę, że nie będzie problemem. Dla mnie nie był. 

Jak w sumarycznej ocenie mogę określić to serum? Dobre na początek, jeśli nigdy nie używaliście kosmetyków z witaminą C, a chcecie złapać coś w drogerii i kupić. Zadziała jak powinno. Nie jest aż tak skuteczne jak serum z wit. C z kolorówki.com, ale dla kogoś kto nie chce się "babrać" albo zamawiać specjalnie z internetu - to będzie dobre rozwiązanie.


Witamina C ponad wszystko! Jeśli nigdy nie stosowaliście w pielęgnacji, a czerwona skóra doprowadza Was do szału - spróbujcie, a nie pożałujecie.

2 komentarze:

  1. Widziałam na półkach i tak właściwie to nawet znajduję się w grupie docelowej dla tegoż kosmetyku, ale póki co paciam się serum hialuronowym z Bielendy :) Chociaż jak już to wolałabym wypróbować lepsze jakościowo serum, żeby się na początek nie zniechęcić (no tak już mam, cóż).

    OdpowiedzUsuń
  2. Skład wygląda bardzo zachęcająco, uwielbiam wszystko, co zawiera witaminę C a tutaj mamy jeszcze parę innych fajnych składników...Chyba trzeba będzie dać mu szansę ;)

    OdpowiedzUsuń