Odkąd zainteresowałam się kosmetykami mineralnymi, wiedziałam o istnieniu marki Lily Lolo. Dla osób niezorientowanych wytłumaczę - firma produkuje tego właśnie rodzaju kosmetyki: podkłady, cienie, korektory, bronzery itp. itd.
Szybko odkryłam, że ich produkty są drogie. 10 gramowy podkład kosztuje tam aż 70 zł, a mówiąc krótko, składem nie powala. Nie to, że jest zły, ale nie ma w sobie nic poza bardzo podstawowym składem. U Arsenic oczywiście przeczytałam dokładne porównanie samorobionego podkładu z kolorówki.com z tym marki Lily Lolo (łącznie ze sfilmowanym całym procesem produkcji własnego kosmetyku). Tam za 30 zł mamy 12 gramów na pełnym wypasie. Serio!
Dla nieprzekonanych, wykonam nawet analizę wraz ze skomplikowanymi wyliczeniami:
Skład każdego podkładu Lily Lolo to Mica (CI77019) i Tlenek Cynku (CI77497). Dodatkowo zawierają coś dla koloru i krycia czyli Dwutlenek Tytanu (CI77891) i Tlenki Żelaza (tutaj dużo różnych odcieni, generalnie bazujących na beżo-brązach ale wszystkie mają ten sam "skład" CI77491, CI77492, CI77499).
Te "CI" z numerkami w nawiasach to pozycja składnika w Międzynarodowym Indeksie Barw, który klasyfikuje również wszelakie pigmenty mineralne. Możecie sobie sprawdzić na stronie kolorówki oraz angielskiej stronie Lily Lolo, że są to dokładnie te same półprodukty.
Koszt składników na 10 gramów wyniósłby:
9,18 za 7,5 grama Miki
+ 3,13 za 2,5 grama Tlenku Cynku
+ 5,65 za 5 ml Dwutlenku Tytanu - trochę by zostało
+ 2,49 za 2,5 ml dowolnego Tlenku Żelaza
+ 3,61 za opakowanie 40 ml z sitkiem (nie tak fikuśne jak Lily Lolo, ale jakieś trzeba dla zasady dodać)
____________________________________
SUMA: 24,06
Mamy tutaj prawie 1/3 ceny z Lily Lolo. A jest to cena dla osób prywatnych, nie dla firmy kupujących wszystko hurtowo, pewnie za połowę tego co ja wyliczyłam. Za 29,90 mamy zestaw do zrobieniu podkładu w kolorówce.com, ze składem przebijającym LL o głowę.
Ja tam widzę tutaj lekkie przegięcie tego i owego. Oczywiście, ja rozumiem - to przecież "tylko" 70 zł, a on taki wydajny jest i w ogóle. Jasne, rozumiem. Jak ktoś chce wydać pieniądze to przecież nie złapię go za rękę, ale popukam się w głowę, bo już taka moja natura. W momencie gdy widzę, że coś można mieć taniej, a jest dokładnie takim samym produktem, to wybieram opcję ekonomiczną. Przecież "skoro nie widać różnicy, to po co przepłacać?".
Jest jednak coś co mnie rozsierdziło już do granic możliwości. Miałam ostatnio okazję "zmacać" kilka cieni Lily Lolo. Moją uwagę przykuł Witchypoo w kolorze matowej czerni. Gdy nasypałam sobie odrobinę na rękę coś mi nie pasowało. Przecież ja to skądś znam... Szybko zerknęłam na skład, przejrzałam internet i z jednej strony chciałam się śmiać, a z drugiej kogoś zastrzelić.
Cień ten składa się tylko i wyłącznie z tlenku żelaza nr CI77499, czyli Czerni Żelazowej...
Cień kosztuje 30 zł. Wagowo to 4 gramy.
Koszt 5 ml na kolorówce.com (przybliżonej objętości) to 5,33 zł.
Wiem, że możecie powiedzieć, że jestem strasznie "pro-kolorówkowa". Kłócić się i zaprzeczać nie będę, bo tak właśnie jest. Ale chyba nikt mi nie powie, że sprzedawanie takiego pigmetu, w takiej cenie to nie jest zdzierstwo. Nie ma tu żadnych dodatkowych składników, żadnej specjalnej magii. Ot sam czysty pigment w fancy opakowaniu.
Przeglądałam trochę więcej i znalazłam kolejny odpowiednik o identycznym składzie. Cień Khaki Sparkle, który okazuje się być identyczny jak Antique Gold. Piękny kolor za jedyne 5,99 zł na kolorówce.com, zamiast 30 z LL.
Świetnie się nakłada, ma piękną podstawę z koloru brązowo-khaki i złoty połysk. Jak zwykle trudno jest oddać wielowymiarowość tego koloru na zdjęciu. Zakochałam się jak tylko go zobaczyłam.
Dodatkowo zauważyłam, że błyszczące się cienie z LL mają w składzie Micę CI77019 oraz Dwutlenek Tytanu. One zapewne mają dać odpowiedni shimmer cieniom.
Oczywiście takich błyskotek w kolorówce jest masa, moja nowa miłość to Sparkle. Dokładnie taki sam skład, będzie świetnie wyglądał jako błyszczący dodatek w cieniach. Jedyne 5,89 zł. Pigment jest transparentny, co bardzo dobrze udało mi się oddać na zdjęciu. Piękny połysk, mocnego rozjaśniania potencjalnego cienia do powiek.
Dlatego pora na moją małą odezwę do narodu. Ludzie złoci moi - jeśli szukacie cieni mineralnych nie lećcie ślepo do Lily Lolo! Ich "cienie" nie mają w sobie nic więcej niż same tlenki żelaza i miki!
Jest takie miejsce, nazywa się kolorówka.com, gdzie dostaniecie ich całą masę - w ogromnej palecie kolorystycznej za 1/6 ceny z LL! Są świetne, pięknie sprawdzają się w makijażu. Zapewniam, że jak zdecydujecie się na zakup to będziecie mieć przy wybieraniu kolorów zabawę na całe godziny. Jeśli będziecie czuć taką potrzebę to dostaniecie tam też małe słoiczki z sitkiem. Oczywiście znajdziecie tam całą masę innych ciekawych rzeczy, więc warto rozejrzeć się dłużej, bo z pewnością coś jeszcze przykuje Waszą uwagę.
Dla nieprzekonanych, wykonam nawet analizę wraz ze skomplikowanymi wyliczeniami:
Skład każdego podkładu Lily Lolo to Mica (CI77019) i Tlenek Cynku (CI77497). Dodatkowo zawierają coś dla koloru i krycia czyli Dwutlenek Tytanu (CI77891) i Tlenki Żelaza (tutaj dużo różnych odcieni, generalnie bazujących na beżo-brązach ale wszystkie mają ten sam "skład" CI77491, CI77492, CI77499).
Te "CI" z numerkami w nawiasach to pozycja składnika w Międzynarodowym Indeksie Barw, który klasyfikuje również wszelakie pigmenty mineralne. Możecie sobie sprawdzić na stronie kolorówki oraz angielskiej stronie Lily Lolo, że są to dokładnie te same półprodukty.
Koszt składników na 10 gramów wyniósłby:
9,18 za 7,5 grama Miki
+ 3,13 za 2,5 grama Tlenku Cynku
+ 5,65 za 5 ml Dwutlenku Tytanu - trochę by zostało
+ 2,49 za 2,5 ml dowolnego Tlenku Żelaza
+ 3,61 za opakowanie 40 ml z sitkiem (nie tak fikuśne jak Lily Lolo, ale jakieś trzeba dla zasady dodać)
____________________________________
SUMA: 24,06
Mamy tutaj prawie 1/3 ceny z Lily Lolo. A jest to cena dla osób prywatnych, nie dla firmy kupujących wszystko hurtowo, pewnie za połowę tego co ja wyliczyłam. Za 29,90 mamy zestaw do zrobieniu podkładu w kolorówce.com, ze składem przebijającym LL o głowę.
Ja tam widzę tutaj lekkie przegięcie tego i owego. Oczywiście, ja rozumiem - to przecież "tylko" 70 zł, a on taki wydajny jest i w ogóle. Jasne, rozumiem. Jak ktoś chce wydać pieniądze to przecież nie złapię go za rękę, ale popukam się w głowę, bo już taka moja natura. W momencie gdy widzę, że coś można mieć taniej, a jest dokładnie takim samym produktem, to wybieram opcję ekonomiczną. Przecież "skoro nie widać różnicy, to po co przepłacać?".
Jest jednak coś co mnie rozsierdziło już do granic możliwości. Miałam ostatnio okazję "zmacać" kilka cieni Lily Lolo. Moją uwagę przykuł Witchypoo w kolorze matowej czerni. Gdy nasypałam sobie odrobinę na rękę coś mi nie pasowało. Przecież ja to skądś znam... Szybko zerknęłam na skład, przejrzałam internet i z jednej strony chciałam się śmiać, a z drugiej kogoś zastrzelić.
Cień ten składa się tylko i wyłącznie z tlenku żelaza nr CI77499, czyli Czerni Żelazowej...
Cień kosztuje 30 zł. Wagowo to 4 gramy.
Koszt 5 ml na kolorówce.com (przybliżonej objętości) to 5,33 zł.
Wiem, że możecie powiedzieć, że jestem strasznie "pro-kolorówkowa". Kłócić się i zaprzeczać nie będę, bo tak właśnie jest. Ale chyba nikt mi nie powie, że sprzedawanie takiego pigmetu, w takiej cenie to nie jest zdzierstwo. Nie ma tu żadnych dodatkowych składników, żadnej specjalnej magii. Ot sam czysty pigment w fancy opakowaniu.
Przeglądałam trochę więcej i znalazłam kolejny odpowiednik o identycznym składzie. Cień Khaki Sparkle, który okazuje się być identyczny jak Antique Gold. Piękny kolor za jedyne 5,99 zł na kolorówce.com, zamiast 30 z LL.
Świetnie się nakłada, ma piękną podstawę z koloru brązowo-khaki i złoty połysk. Jak zwykle trudno jest oddać wielowymiarowość tego koloru na zdjęciu. Zakochałam się jak tylko go zobaczyłam.
Dodatkowo zauważyłam, że błyszczące się cienie z LL mają w składzie Micę CI77019 oraz Dwutlenek Tytanu. One zapewne mają dać odpowiedni shimmer cieniom.
Oczywiście takich błyskotek w kolorówce jest masa, moja nowa miłość to Sparkle. Dokładnie taki sam skład, będzie świetnie wyglądał jako błyszczący dodatek w cieniach. Jedyne 5,89 zł. Pigment jest transparentny, co bardzo dobrze udało mi się oddać na zdjęciu. Piękny połysk, mocnego rozjaśniania potencjalnego cienia do powiek.
Dlatego pora na moją małą odezwę do narodu. Ludzie złoci moi - jeśli szukacie cieni mineralnych nie lećcie ślepo do Lily Lolo! Ich "cienie" nie mają w sobie nic więcej niż same tlenki żelaza i miki!
Jest takie miejsce, nazywa się kolorówka.com, gdzie dostaniecie ich całą masę - w ogromnej palecie kolorystycznej za 1/6 ceny z LL! Są świetne, pięknie sprawdzają się w makijażu. Zapewniam, że jak zdecydujecie się na zakup to będziecie mieć przy wybieraniu kolorów zabawę na całe godziny. Jeśli będziecie czuć taką potrzebę to dostaniecie tam też małe słoiczki z sitkiem. Oczywiście znajdziecie tam całą masę innych ciekawych rzeczy, więc warto rozejrzeć się dłużej, bo z pewnością coś jeszcze przykuje Waszą uwagę.
czyli na zasadzie jest to takiej: płacisz więcej masz produkt ubrany 'w kokardki' płacisz rozsądnie masz więcej za mniej :)
OdpowiedzUsuńŚwietna rozkminka. Udostępniam nieuświadomionym :-)
OdpowiedzUsuńŚwiat musi poznać prawdę! :3
UsuńSwoja droga w swiecie luksusowych produktow zasada 'po co placic wiecej, jesli mozna kupic za mniej?' zupelnie nie dziala. Tam dziala zasada 'po co placic mniej skoro moge kupic drozej?' i wbrew calej absurdalnosci takiego myslenia ma to swoj przewrotny sens. W swiecie luksusu komunikat "stac mnie" jest nie bez znaczenia. Pytanie na ile Lily Lolo jest luksusowe? Domyslam sie ze w ogole. Drugie pytanie, na ile komunikat 'stac mnie' ma sens przy stosowaniu produktow ktorych marki nie widac (po umalowaniu sie danym kosmetykiem na twarzy nie wyrosnie ci siateczka znaczkow LV)? Odpada wiec taki sens kupowania drozej. Pozostaje przywiazanie do marki, ktore nie jest bez znaczenia. Byc moze w swiecie kosmetykow klient jest stosunkowo lojalny i jesli lubi produkty jednego gatunku (np. szminki) od danej firmy, to odrazu kupi tez inne produkty bo lubi dana marke, bo ma rabaty przy zakupach wiekszych ilosci etc. etc? Wtedy to tlumaczy zakup drozszego produktu, ktory niejako jest wliczony w inne produkty (dla nas priorytetowe). A moze jest przeciwnie i konsumenci kosmetykow nie sa zbyt lojalni, wtedy taki zakup jest tym bardziej dziwny?
OdpowiedzUsuńObawiam sie jednak, ze przeceniam zdolnosci logicznego myslenia rzeszy konsumenckiej i tak naprawde wiekszosc osob kupujacych tego typu produkty po prostu nie czyta etykiet, nie analizuje i nie porownuje. I wbrew pozorom byc moze i to ma sens. Jesli czas ktory musze poswiecic na analize ma dla mnie wieksza wartosc niz roznica w cenie produktow - wtedy zakup drozszego ale gorszego produktu wciaz jest racjonalna. Po prostu trzeba strasznie wysoko cenic swoj czas i byc moze tak tez sie dzieje w przypadku naszych lililolowych klientek :)
Jak widzę nick Karczmarz, to słyszę "Moja oberża jest czysta, jak tyłeczek elfiej panny" ;)
Usuńhahahaha o matko aż sobie zagram
UsuńA w odpowiedzi do Karczmarza - to nie jest cenienie własnego czasu, lecz hołdowanie lenistwu. Tyle z rozkmin, po kilkunastu latach obserwowania rynku kosmetycznego - klientki nie chcą nawet włożyć tyle wysiłku, by nauczyć się wydobyć pigment z foliowej torebki a nie z pudełka z sitkiem. To jest upośledzanie samej siebie i tworzenie nowych miejsc pracy w fabryce chińskiej.
Zresztą, nie od dziś wiadomo, ze dana marka nie sprzedaje produktu, lecz ideę. Są jednak takie osoby, które cenią mimo wszystko ideę dobrego, zajebistego wręcz produktu, po normalnej cenie.
Płaci się też za opakowanie i markę :)))) Niektóre kobity lubią mieć ładne pudełka na pułkach :)
OdpowiedzUsuńPytanie filozoficzne ukryte w tym tekscie to wlasnie: co to znaczy 'placic za marke' i gdzie jest nasz punkt krytyczny, tzn przy jakiej wysokosci marzy jestesmy w stanie przestac byc lojalnym i kupic inna marke? Dalej drazac temat mozna spytac, dlaczego akurat chce placic za ta konkretnie marke, co z tej decyzji wynika, czy wspieram jakis niszowy rynek ktory chce aby sie rozwijal, czy premiuje nowatorskie pomysly, czy wspieram ekologie, czy moze po prostu z przyzwyczajenia lubie marke, ktorej daje dodatkowe pieniadze (przekraczajace jakosc produktu) ale tak naprawde nie mam pojecia na co te pieniadze ida, przez co wspieram po prostu grubosc portfela prezesa? Pytanie czy mi to przeszkadza, ze moje decyzje nie sa przemyslane i raczej czysto emocjonalno-sentymentalne ot bo akurat lubie ta marke ale nie zastanawiam sie czemu chce ja wspierac?
UsuńKuno Bejbe!Musisz mi pomóc zrobić duuuuużo podkładu i cienie;) przypominam o obietnicy:) Ślepi
OdpowiedzUsuńI tak nabijają te kobity w butelkę
OdpowiedzUsuńNabijają, oj nabijają...
UsuńCo do połowy cen przy zakupach hurtowych, akurat jestem w temacie, szukałam dla klienta Dwutlenku Tytanu. Od najdroższego dostawcy dostałam cenę USD 3,30/kg ;)))))))
OdpowiedzUsuńI oto odpowiedź ile pewnie kosztuje LL ich jeden "cień". To ja już wolę "przepłacić" w kolorówce i dużo zaoszczędzić ;)
UsuńAmen, Kuno! :))
OdpowiedzUsuńPięknie napisane.
Starałam się :D
UsuńI tym sposobem skutecznie zniechęciłaś mnie do zakupu podkładu z Lily Lolo i bardzo Ci za to dziękuję ! Cały czas wahałam się z zakupem właśnie z racji na cenę, a bardzo chciałam dobry, kryjący podkład mineralny. Teraz to już zgłupiałam, w życiu sobie nie dobiorę odpowiedniego bo nie znam się na składnikach kosmetyków kolorowych :D
OdpowiedzUsuńMnie również :D
UsuńLeć do kolorówki i kupuj tam albo zestaw, albo bazę do zrobienia podkładu. O bazie będę niedługo pisać, bo jest baaardzo interesująca. Zresztą jak zawsze polecam Arsenic.pl - tam tez masa informacji w temacie ;)
UsuńZacznę od kupna moździerza bo właśnie wypatrzyłam całkiem tanie na allegro. Ale muszę zaczekać do lipca bo ja to jestem z tych biednych studentów co to za jakieś 2-3 tygodnie mają obronę :D
UsuńA ja mam podkład i róż z LL i nie czuję się oszukana. Nie znam się na składach, nie udaję, że jest inaczej, a ponieważ miałam okazję produkt wypróbować wcześniej, to kupiłam w efekcie pełnowymiarowe opakowanie. Zakupu nie żałuję, mało tego - jestem z niego zadowolona. I pewnie zakup powtórzę.
UsuńMnie samo babranie się w tych wszystkich proszkach, kremach i innych nieco przeraża. Nie mam o tym zielonego pojęcia i szczerze powiedziawszy, chyba nie chcę mieć. Do samodzielnego kręcenia kosmetyków mi nie spieszno, choć podziwiam osoby, które tak pewnie potrafią się poruszać w tej materii.
Kochana a gdzie można kupić słoiczek z sitkiem na podkład bo potrzebuję a nie mogę znaleźć :(
OdpowiedzUsuńNa kolorówce chyba mają :) Kurcze, czytałam recepturę na podkład u nich i mam dziwne przeczucie, że ganiałabym ten podkład po całym mieszkaniu :D ale i tak mnie kusi :)
UsuńAncyk - Tak, tak - szeroki wybór słoiczków na kolorowka.com jest dostępny :3
UsuńJa polecam słoiczek 8 ml z sitkiem, najlepiej współpracuje z objętością 5 ml. Sprawuje się świetnie i jest mega poręczny. Mają też większe opakowania, 40 ml, takie w stylu podkładowo/pudrowym, ale lepiej nie pakować w do nich na maksa.
Dzięki wielkie :) Bo mam 3 podkłady 10g/20g/30g i szukam dobrych słoiczków do nich. Zapomniałam o kolorówce!
UsuńDaweno temu wyczytałam gdzieś, że minerały słabo się promuje bo mają prosty, tani skład i nie można ściemnić żadną innowacją ;)... Minerał to po prostu minerał ;). A tu nagle na spotkaniu blogerek w Kielcach panie z Mary Kay oświeciły mnie, że ich podkład za 60 zł to cudo istne gdyż inne podkłądy mineralne kosztują 200 zł ;). Aż będę musiała poszukać takich cudów ;)
OdpowiedzUsuńJa ostatnio widziałam podkład mineralny za taką cenę - marka Jane Iredale, czyli po polsku "zdzierstwo tysiąclecia"
UsuńBo Panie z Mary Kay to w ogóle są na głowie swej kulawe ;)
UsuńŁo matko ło matko O.O aż sobie zaraz minerały na twarz nałożę, usiądę i będę myśleć ;)
UsuńI w taki właśnie sposób zaczęła się moja przygoda z naturalnymi kosmetykami. Szukałam alternatywy dla pudru transparentnego, który nie zawiera całej tablicy mendelejewa i trafiłam na wzmianki o LL. Jednakże cena mnie powaliła na kolana. Plus zawyżona cena za przesyłkę. Zaczęłam drążyć temat. Puder wykańczający był pierwszym moim własnoręcznie zrobionym kosmetykiem. A ile radości!:) akcesoria oczywiście zakupiłam w kolorówce. Teraz czas na kolejne cuda: kremy, toniki, balsamy.....nie moge się doczekać.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Napiszę tak - to czego doświadczam z kremem i serum z ich sklepu jest beyond imagination! To chyba pierwsze kosmetyki, które naprawdę działają :D
UsuńKuno, dlatego do znudzenia u mnie jest Kolorówka.com w pielęgnacji.. i w kolorówce również. Fenomen.
UsuńA propos Arsenic...ja się czaję właśnie na polecany przez Ciebie krem z kwasem alfa liponowym z kolorówki:) mam nadzieję, że nic nie zepsuję ;)
UsuńNiezły post^^
OdpowiedzUsuńTrolololo :> Świetna rozkminka, i podpisuję się pod każdym słowem.
OdpowiedzUsuńBardzo dobrze powiedziane :)
OdpowiedzUsuńNo doliczmy jeszcze ceny prądu i wypłaty pracowników marki LL :)
OdpowiedzUsuńCo do podkładu LL to zgadzam się, żadna rewelacja. Ale niektóre cienie mają całkiem fajne.
zajebist* blog
OdpowiedzUsuńzapraszam do mnie truskaweczkabloguje.blogspot.com ( nie obraze się za komentarz ;)