Kiedyś była taka reklama: "Widzisz jogurt - myślisz pyszny!"
A ja powiem Wam "Widzę BIG BANG - myślę WOW! Fanstatic Baby!"
Choć dzisiaj zaczęłam muzycznie (nie krytykujcie mojego wątpliwego gustu!) to jednak nie o koreańskich hitach będę pisać. Jeśli ktokolwiek przesłuchał tę piosenkę to już może się domyślać co sądzie o tym błyszczyku.
Dlaczego się zdecydowałam na taki zakup?
Po 1 - mam ogromną słabość do marki MIYO.
Po 2 - nazwa BIG BANG kojarzy mi się tak pozytywnie, że głowa mała.
Po 3 - bo... o tym napiszę dalej...
Błyszczyk BIG BANG GLOSS marki MIYO to duży i tani kosmetyk. Opakowanie ma aż 10 ml i kosztuje zaledwie 8,49 zł - zaczyna się całkiem miodnie. Opakowanie jest duże, lecz zgrabne, ozdobione w charakretystycznym stylu. Aplikator jest dosyć duży, ale nie przesadnie wielki - jak w sam raz.
Wszystkie kolory z kolekcji są kremowe, bez drobinek. Czysta paleta ciekawych dziesięciu barw. Mój wybór padł na nr 10 o wdzięcznej nazwie BANG BANG.
To właśnie on w pierwszej kolejności przykuł moją uwagę. Jest inny, trochę nietypowy. Brązo-róz, może ciutkę podbity fioletem? Trudno powiedzieć, ale to właśnie jego odmienność mnie totalnie zafascynowała.
Producent zapewnia nas o tym, że efektem będą "usta perfekcyjnie podkreślone i nasycone pigmentem + połysk i lśnienie". Wiecie co? Tak właśnie jest! Kolor ma mocne krycie, błyszczy się niczym tafla i może tego tutaj nie widać, ale da się nim naprawdę fajnie "obrysować" usta. Myślę, że w połączeniu w pasującą konturówką efekt byłby fenomenalny! Moja ręka wygląda trochę trupio na zdjęciu, ale chciałam najlepiej oddać kolor swatcha.
Błyszczyk trzyma się na ustach dosyć nieźle, choć cudów nie ma - to wciąż błyszczyk. Można jednak szybko maznąć, a efekt zawsze wygląda świetnie. Nie barwi ust, nie smuży się w trakcie noszenia. Poprawki robimy do woli, proszę się nie krępować!
I jeszcze jeden ważny detal - zapach! Pachnie jak klasyczny budyń waniliowy. Nie ma smaku, ale sam aromat potęguje przyjemność stosowania. Oł jea!
A teraz możecie popodziwiać moją przeuroczą twarz :P
Ładnie wygląda na ustach :)
OdpowiedzUsuńNa pierwszych zdjęciach wydawał mi się odrobinę za ciemny, ale koniec końców wygląda fajnie:)
OdpowiedzUsuńTeż jak na niego patrzyłam myślałam, że jest ciemny i trochę tego się spodziewałam. Ale gdy nałożyłam go na usta to zauważyłam, że jest przyciemnia usta, ale nie jest aż tak mocny. Choć kryjący :)
UsuńProsze tani dobry i ladnie pachnie. Biore ;)
OdpowiedzUsuńtotalnie nie mój kolor
OdpowiedzUsuńBardzo ładnie Ci w takich kolorach:)
OdpowiedzUsuńMoże jest ciut za chłodny, ale idealny na jesienną porę
UsuńMa śliczny, unikatowy kolorek
OdpowiedzUsuńja w różach gustuję;)
OdpowiedzUsuńA róże też są - nawet sporo!
UsuńBardzo do twarzy Ci pasuje! :)
OdpowiedzUsuńŚwietnie w tym wyglądasz.
Swoją drogą - iście KUNOWY odcień. :*
haha niezła nazwa by była :) Ela wyglądasz jak Pani Jesień!
OdpowiedzUsuńBom jesień - chyba ;)
UsuńIdeał na jesień :)
OdpowiedzUsuńBardzo ładny kolorek. Mogłabyś podać jego skład? We wcześniejszych Twoich recenzjach nie miałam z tym problemu, a tu dopatrzyć coś się nie mogę. Pozdrawiam Anka :*
OdpowiedzUsuńFantastyczny kolor! Napatrzyć się nie mogę :)
OdpowiedzUsuńBrzmi kusząco ;) niestety stacjonarnie nie mam dostępu do MIYO a wolałabym obejrzeć błyszczyk w realu. Co za pech..
OdpowiedzUsuń