sobota, 19 marca 2016

Wiosenna konferencja marki CLARENA - szczęśliwe ślimaki i tlen w kremie


14 marca miałam okazję zapoznać się bliżej z marką CLARENA, z którą nie miałam wcześniej szansy się zaprzyjaźnić. Ponieważ nowości na rynku kosmetycznym to coś co mnie niezmiennie nakręca do życia i testowania postanowiłam, że napiszę Wam kilka słów w temacie.

Cała konferencja odbywała się w warszawskiej restauracji LIF - miejsce zdecydowanie polecam osobom, które lubią klimaty naturalne i wege. Zupełnie nie dziwi mnie wybór miejsca, ponieważ idealnie wpasowuje się w koncepcje marki. 


CLARENA to dla mnie marka, która łączy w sobie cuda natury z najnowszymi zdobyczami technologii kosmetycznej. Swoje produkty kieruje do profesjonalnych salonów kosmetycznych, ale również do nas - przeciętnych zjadaczy kremów, którzy szukają sposobu na wieczną młodość i najpiękniejszą skórę jaką można uzyskać. Zresztą to co zawsze popycha mnie do dodatkowego zainteresowania jakąś marką jest fakt, że firma pochodzi z Polski. 

Spotkanie krążyło w tematyce nowości marki. Pierwszą z nich jest najnowszy krem z linii POISON LINE. 

SNAIL MUCIN CREAM, nowy krem marki Clarena zawiera śluz ślimaka Poly-Helixan®PF o działaniu przyspieszającym gojenie i regenerację uszkodzonego naskórka. Z tego względu znajduje on zastosowanie w przypadku łagodzenia i eliminacji wielu problemów skórnych. Krem jest odpowiedni do pielęgnacji każdej cery, szczególnie tej problematycznej. Dzięki zawartości AHA oraz naturalnych antybiotyków zawartych w Poly-Helixan®PF, kosmetyk wspomaga walkę z trądzikiem, jednocześnie redukując widoczność blizn potrądzikowych. Poza tym, ze względu na zawarte w nim przeciwutleniacze i mukopolisacharydy, jest pożądany również w pielęgnacji skóry dojrzałej. Z kolei jego działanie nawilżające i łagodzące podrażnienia przyniesie ukojenie skórze suchej i wrażliwej.

To co mnie najbardziej rozbroiło to fakt, że ten śluz ślimaka nie jestem pierwszym lepszym śluzem - tworzą go szczęśliwe ślimaki. Na pewno znana jest Wam koncepcja kur, które dają lepsze jajka, kiedy mogą sobie pobiegać po trawce i poskubać robaczki. Ślimaki też potrzebują dobrych ślimaczanych warunków, żeby dawać z siebie to co najlepsze. Dlatego matematyka jest prosta: szczęśliwy ślimak to szczęśliwy śluz, a szczęśliwy śluz to szczęśliwa skóra!



Swoją drogą - w trakcie całego spotkania, na naszych oczach powstawał inny krem z linii POISON LINE, czyli 60 Seconds Snake Cream z syntetycznym jadem węża o działaniu botoksopodobnym. Kto chciał mógł również użyczyć swoich rąk, żeby pomóc przy jego tworzeniu. Ja akurat do roboty się nie porwałam, ale obserwacja "gotowania" kremu na tego typu sprzęcie była całkiem intrygująca. Dla Pań z laboratorium to warunki polowe, ale na mnie robiło wrażenie. Finalnie jeszcze ciepły krem wylądował słoiczkach, żeby każdy mógł go na sobie wypróbować.


Drugą ważną premierą jest linia O2XY INFUSION LINE.

Ta nowa linia kosmetyków zwiększa dotlenienie skóry, dzięki największej znanej zawartości aktywnego tlenu w kosmetykach. Do sprzedaży wejdzie 1 kwietnia, więc drodzy Państwo, mówimy o gorących kosmetycznych bułeczkach pełnych zbawiennego tlenu.

Sztandarowym produktem linii jest O2xylogic Cream, dotleniający krem z aktywnym tlenem o lekkiej konsystencji musu, na którego powierzchni można zaobserwować delikatne bąbelki wywołane obecnością O2. Dzięki składnikom aktywnym, kosmetyk usprawnia oddychanie komórkowe i spowalnia procesy starzenia. SepitonicTM poprawia natlenienie komórek skóry, dzięki czemu naskórek ulega wygładzeniu, istniejące zmarszczki są wyraźnie spłycone, a tworzenie się nowych jest zahamowane. Z kolei RiboxylTM  stymuluje  metabolizm ATP i tlenu oraz detoksykuje i uelastycznia skórę. Lekka konsystencja kremu sprawia, że szybko się wchłania i pozostawia na skórze aksamitne wykończenie – jest promienna i wypoczęta.


Nie ukrywam, że fascynuje mnie działanie tych technologii - tlen w kremie? Brzmi dziwnie, ale jeśli skóra ma wyglądać lepiej i świeżej to kupuję wszystko, szczególnie po wiecznej niby-zimie. Ja tu się do ślubu muszę szykować, więc c pora wyciągać mocne działa!

Kończąc tę relację muszę się pożalić na pogodę. Postanowiłam na wyjście zakręcić włosy - robię to ostatnio rzadko, ale taki zabieg zawsze dodaje im sporo uroku. Cały dzień świeciło słońce, co zachęciło mnie do dodatkowego starania. Efekt był taki, że w momencie wyjścia z domu zaczął padać śnieg. I całe loki szlag mi trafił...

Po prawo przed...


Tak minął mi kolejny marcowy poniedziałek, który dzięki marce CLARENA nie był tak nudny i męczący, jak poniedziałki być potrafią. Spodziewajcie się kontynuacji tematu, bo planuję któryś z dwóch kremów wprowadzić do swojej pielęgnacji. Kto wie - może szczęśliwe ślimaki albo solidna dawka tlenu uczyni cuda!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz