Na wstępie chciałabym zaznaczyć, że nie lubię postów chwalących się. Nie lubię wszelakich hałi, kolekcji, zakupków i innych tego typu pierdół. Dla mnie to już Wyższa Szkoła Lansu.
Ale wierzę, że czasem przychodzi taki dzień i takie zakupy, którymi chcielibyśmy pochwalić się przed całym Światem. I jeszcze najlepiej, zeby cały Świat nam ich zazdrościł. Dlatego tym razem moja kolej.
Ostatnimi czasy moja własna mama była w Anglii. Sama pojechałabym razem z nią, jednak wyjazd wypadł akurat na spotkanie blogerek, dlatego musiałam powiedzieć pas. Oto jak bardzo się dla Was poświęciłam :P Nie ma jednak tego złego, co by na dobre nie wyszło. Mimo, że moja mama angielski zna na poziomie basic survival, pojechała specjalnie dla mnie do LUSHa i zrobiła za mnie zakupy. Ba! Nawet kupiła trochę więcej niż prosiłam. Ach te mamy...
W ten sposób mam swoje nowe zabawki!
Jakież to fascynujące cudeńka dostałam?
- Balsam do ust WHIP STICK
- Plastelinę do mycia (?) FUN - w kolorze czerwonym
- Kulę do kąpieli THINK PINK
- Scrub do stóp STEPPING STONE
- Masło do ciała BUFFY - czyli peeling w kostce
- "Czyścik" do twarz AQUA MARINA
Szczerze mówiąc to już nie mogę się doczekać aż to wszystko przetestuję na tyle, że będę mogła opisać. I już mi smutno, że wszystkie te kosmetyki się w którymś momencie skończą. LUSH jednak uzależnia... Czy to da się leczyć? Czy ja chcę się z tego wyleczyć?
Przepraszam, że to wrzuciłam, ale musiałam. Taki miałam wewnętrzny imperatyw. Będę miała do czego wracać i tęsknić... Ach...
fajne bajery:_)
OdpowiedzUsuńOj tam, to nie chwalenie się tylko pokazanie innym co fajnego mogą nabyć ;). A lush uwielbiam odkąd wykolczykowany, wytatuaowany koleś z irokezem, sprzedawca w berlińskim lush'u, z wielkim zaangażowaniem opowiadał mi o tych kosmetykach :D
OdpowiedzUsuńPraca w LUSHu lub w fabryce LUSHa - marzenie!
UsuńEla, Ela, jedziemy w następne wakacje do Pool :D
UsuńJa Cię doskonale rozumiem, a tekst o mamie, że angielski zna na poziomie " basic survival " mnie tak rozwalił, że rechotałam się jak głupia :)
OdpowiedzUsuńA tak w ogóle to mam pytanko odnośnie balsamu do ust, który zrobiłyście dla nas na spotkanie. Początkowo miał wręcz idealną konsystencję, ale pewnego dnia gdy do niego zajrzałam, zauważyłam, że zrobiły się w nim dziwne grudki. Nie tylko na powierzchni, ale w całym kosmetyku. Stoi na co dzień w mojej sypialce, gdzie jest ciemno i dość chłodno, ale czy to możliwe, że ta fala upałów zalewające nasze mózgi po prostu mu zaszkodziła ? Dodam, że i tak się nim smarowałam i usta mi nie odpadły, więc to chyba nic groźnego ?
Tak to potrafi być z kosmetykami samorobionymi - mogę Cię zapewnić, że to nic szkodliwego. Może to być np. masło, które ma wyższą temperaturę topnienia i się tak "powytrącało" od tego upału. Jeśli chcesz przywrócić mu gładką konsystencję możesz masełko przełożyć do jakiegoś małego naczynia i roztopić w kąpieli wodnej. Nie radzę jednak robić tego w oryginalnym słoiczku, bo on nie jest odporny na wysokie temperatury. Poza tym wszystko jest z nim w porządku :)
UsuńTaki właśnie miałam pomysł, ale chciałam włożyć w słoiczku, dobrze, że się wstrzymałam. Dzięki za podpowiedź bo naprawdę super działa na moje usta, a zazwyczaj mam problem z trafnym doborem kosmetyków do ust :)
UsuńSame pyszności :)
OdpowiedzUsuńKompletnie nie znam LUSHa, więc bardzo chętnie o wszystkim poczytam, najbardziej zainteresował mnie czyścik twarzowy :)
Mnie czyścik twarzowy też zaintrygował dosyć mocno. Pierwszy raz używałam dzięki Cosmefreak.pl - ona użyczyła mi kawałek swojego, najsłynniejszego ich specyfiku, ANGELS ON BARE SKIN. Ale jako, że miał peelingujące drobinki (rozwinę jeszcze ten temat ;) to był dla mojej cery troszkę za mocny. Ten ich nie ma i póki co... Nie powiem co :P
UsuńKurde, ktoś miał zajebisty pomysł na biznes. Szkoda, że nie wszystkie są naturalne, ale i tak szacun.
OdpowiedzUsuńPokaż to gówienko do twarzy, ciekawam.
Gówienko będzie za jakiś czas, bo muszę je potestować. Co za blogerka by ze mnie była, gdybym pisała recenzję po 3 użyciach? :P
UsuńDobra napiszę to... ZAZDROSZCZĘ :DDDDDD
OdpowiedzUsuń"Pokaż to gówienko do twarzy, ciekawam." ---- padłam... <3<3<3
Też mnie ten tekst rozwalił :D
Usuńmnie Lush jeszcze nie dopadł. Ale "plastelina do mycia" brzmi ciekawie :P
OdpowiedzUsuńNie miałam okazji używać nic z Lush, więc jak tylko będę miała okazje coś sprawdzić to na pewno to zrobię! :)
OdpowiedzUsuńJa jeszcze nie miałam okazji używać produktów firmy Lush, ale moim wishem jest oczywiście peeling bubblegum :)
OdpowiedzUsuńjeeeej, zazdroszczę Ci bardzo! :)
OdpowiedzUsuń