poniedziałek, 29 lipca 2013

"Im dalej w LUSH, tym..." - Czy to się leczy?

Na wstępie chciałabym zaznaczyć, że nie lubię postów chwalących się. Nie lubię wszelakich hałi, kolekcji, zakupków i innych tego typu pierdół. Dla mnie to już Wyższa Szkoła Lansu.

Ale wierzę, że czasem przychodzi taki dzień i takie zakupy, którymi chcielibyśmy pochwalić się przed całym Światem. I jeszcze najlepiej, zeby cały Świat nam ich zazdrościł. Dlatego tym razem moja kolej.

Ostatnimi czasy moja własna mama była w Anglii. Sama pojechałabym razem z nią, jednak wyjazd wypadł akurat na spotkanie blogerek, dlatego musiałam powiedzieć pas. Oto jak bardzo się dla Was poświęciłam :P Nie ma jednak tego złego, co by na dobre nie wyszło. Mimo, że moja mama angielski zna na poziomie basic survival, pojechała specjalnie dla mnie do LUSHa i zrobiła za mnie zakupy. Ba! Nawet kupiła trochę więcej niż prosiłam. Ach te mamy... 

W ten sposób mam swoje nowe zabawki!


Jakież to fascynujące cudeńka dostałam?
  • Balsam do ust WHIP STICK
  • Plastelinę do mycia (?) FUN - w kolorze czerwonym
  • Kulę do kąpieli THINK PINK
  • Scrub do stóp STEPPING STONE
  • Masło do ciała BUFFY - czyli peeling w kostce
  • "Czyścik" do twarz AQUA MARINA
Szczerze mówiąc to już nie mogę się doczekać aż to wszystko przetestuję na tyle, że będę mogła opisać. I już mi smutno, że wszystkie te kosmetyki się w którymś momencie skończą. LUSH jednak uzależnia... Czy to da się leczyć? Czy ja chcę się z tego wyleczyć?

Przepraszam, że to wrzuciłam, ale musiałam. Taki miałam wewnętrzny imperatyw. Będę miała do czego wracać i tęsknić... Ach...

17 komentarzy:

  1. Oj tam, to nie chwalenie się tylko pokazanie innym co fajnego mogą nabyć ;). A lush uwielbiam odkąd wykolczykowany, wytatuaowany koleś z irokezem, sprzedawca w berlińskim lush'u, z wielkim zaangażowaniem opowiadał mi o tych kosmetykach :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Praca w LUSHu lub w fabryce LUSHa - marzenie!

      Usuń
    2. Ela, Ela, jedziemy w następne wakacje do Pool :D

      Usuń
  2. Ja Cię doskonale rozumiem, a tekst o mamie, że angielski zna na poziomie " basic survival " mnie tak rozwalił, że rechotałam się jak głupia :)
    A tak w ogóle to mam pytanko odnośnie balsamu do ust, który zrobiłyście dla nas na spotkanie. Początkowo miał wręcz idealną konsystencję, ale pewnego dnia gdy do niego zajrzałam, zauważyłam, że zrobiły się w nim dziwne grudki. Nie tylko na powierzchni, ale w całym kosmetyku. Stoi na co dzień w mojej sypialce, gdzie jest ciemno i dość chłodno, ale czy to możliwe, że ta fala upałów zalewające nasze mózgi po prostu mu zaszkodziła ? Dodam, że i tak się nim smarowałam i usta mi nie odpadły, więc to chyba nic groźnego ?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak to potrafi być z kosmetykami samorobionymi - mogę Cię zapewnić, że to nic szkodliwego. Może to być np. masło, które ma wyższą temperaturę topnienia i się tak "powytrącało" od tego upału. Jeśli chcesz przywrócić mu gładką konsystencję możesz masełko przełożyć do jakiegoś małego naczynia i roztopić w kąpieli wodnej. Nie radzę jednak robić tego w oryginalnym słoiczku, bo on nie jest odporny na wysokie temperatury. Poza tym wszystko jest z nim w porządku :)

      Usuń
    2. Taki właśnie miałam pomysł, ale chciałam włożyć w słoiczku, dobrze, że się wstrzymałam. Dzięki za podpowiedź bo naprawdę super działa na moje usta, a zazwyczaj mam problem z trafnym doborem kosmetyków do ust :)

      Usuń
  3. Same pyszności :)
    Kompletnie nie znam LUSHa, więc bardzo chętnie o wszystkim poczytam, najbardziej zainteresował mnie czyścik twarzowy :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie czyścik twarzowy też zaintrygował dosyć mocno. Pierwszy raz używałam dzięki Cosmefreak.pl - ona użyczyła mi kawałek swojego, najsłynniejszego ich specyfiku, ANGELS ON BARE SKIN. Ale jako, że miał peelingujące drobinki (rozwinę jeszcze ten temat ;) to był dla mojej cery troszkę za mocny. Ten ich nie ma i póki co... Nie powiem co :P

      Usuń
  4. Kurde, ktoś miał zajebisty pomysł na biznes. Szkoda, że nie wszystkie są naturalne, ale i tak szacun.
    Pokaż to gówienko do twarzy, ciekawam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gówienko będzie za jakiś czas, bo muszę je potestować. Co za blogerka by ze mnie była, gdybym pisała recenzję po 3 użyciach? :P

      Usuń
  5. Dobra napiszę to... ZAZDROSZCZĘ :DDDDDD


    "Pokaż to gówienko do twarzy, ciekawam." ---- padłam... <3<3<3

    OdpowiedzUsuń
  6. mnie Lush jeszcze nie dopadł. Ale "plastelina do mycia" brzmi ciekawie :P

    OdpowiedzUsuń
  7. Nie miałam okazji używać nic z Lush, więc jak tylko będę miała okazje coś sprawdzić to na pewno to zrobię! :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Ja jeszcze nie miałam okazji używać produktów firmy Lush, ale moim wishem jest oczywiście peeling bubblegum :)

    OdpowiedzUsuń
  9. jeeeej, zazdroszczę Ci bardzo! :)

    OdpowiedzUsuń