piątek, 16 sierpnia 2013

Coś o nie uchwytnym, czyli pigmenty interferencyjne


Zapewne zastanawiacie się po co pokazuję Wam wieżyczkę słoiczków, wypełnioną białymi proszkami. I w ogóle dlaczego używam takich trudnych słów jak "interferencyjne"? I właściwie to od kiedy tata umie piec?* Spokojnie, spokojnie - jeszcze nie zwariowałam do końca. Dziś po prostu o czymś co kocham.

Myślę, że wiele z Was mogło również pokochałoby po pierwszym zetknięciu. Albo już kocha, bo różne marki wykorzystują te cudeńka. O czym mówię? O przepięknych Mikach interferencyjnych zwanych potocznie pigmentami.

Właściwie nie wiem skąd mają taką nazwę. Grzebałam, szukałam wyjaśnienia słowa, a szanowny słownik Kopalińskiego (obowiązkowa pozycja w każdym domu) oświecił mnie, że
interferencja superpozycja, nakładanie się dwóch albo więcej fal, prowadzące do wzmocnienia albo osłabienia fali wypadkowej.
Nie wiem, czy to określenie można przenosić na coś innego, a w szczególności czy pigmenty się do tego nadają, ale kłócić się nie będę. Jakoś trzeba ująć to co potrafią poczynić na oku albo dowolnej innej części ciała.



Ich "interferencyjność" przekłada się na to, że przy roztarciu ukazują dodatkową opalizującą poświatę, tracąc ze swojej "białości". Ukazanie tego efektu, będąc tak marnym fotografem jak ja, w dodatku z tak marnym sprzętem, nie jest łatwe. Trudno było mi ująć jak piękne są te Miki. Przy użytkowaniu efekt jest bardzo widoczny i podbił moje serce już przy pierwszym użyciu... Ale zanim o wrażeniach - pora na swatche.


Wszystkie te pigmenty pochodzą oczywiście ze sklepu kolorówka.com. Mamy tutaj 5 odcieni z serii SATIN: Violet, Blue, Green, Red i Gold. Każdy kosztuje dokładnie 5,89 za 5 ml, czyli tyle ile widzicie w tych 10 ml słoiczkach. W sumie za 5 pigmentów i wieżyczkę zapłacimy 29,45 + 7,10 = 36,55 zł!

Są boskie, tutaj nie ma lepszych słów, aby to opisać. No chyba, że użyję słowa zajebiste, którego chyba używać nie powinnam. Efekt nieziemski - od genialnego rozświetlacza do kącika oczu po nadawanie zupełnie nowej głębi starym cieniom. Od delikatnych mgiełek po mieniący się kolor na białej bazie. Wydajne jak sam skurczybyk. Cena minimalna. Fantastyczna konsystencja. Genialne w swej prostocie.

SATINy od lewej: Gold, Red, Green, Blue, Violet

Na czarnym tle efekt jest jeszcze lepiej widoczny. A to wszystko za sprawą tych śmiesznych białych proszków, które pokazałam na wstępie.

Wiem, że sporo osób jara się "cieniami sypkimi" marki GLAZEL. Ewidentnie dopatrzyłam się tam pigmentów toczka w toczkę jak z kolorówki.com. Tutaj mamy taniej i jeśli się nie mylę - więcej. I bez zbędnych zapychaczy, choć składu GLAZELa nie znam.

Pokazuję Wam tę boskość w proszku z dwóch powodów:
1. Żeby was zachęcić do przetestowania - uważam, że każda makijażo maniaczka powinna mieć choć jeden kolor w swojej kolekcji. SRSLY!
2. Już jutro startuję z rozdaniem, w którym będzie do wygrania właśnie ta wieżyczka! Spokojnie, spokojnie - nie macałam jej w środku, tylko przesypałam pigmenty. Swatche zrobiłam z moich własnych pigmentów ;) Cieszyta się?

Po prostu - POLECAM I KOCHAM! ♥


* Kto zrozumiał to odniesienie oznacza, że oglądał swego czasu masę reklam. Tak jak ja.

12 komentarzy:

  1. jaram się jak flota Stannisa.

    a reklama była spoko :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kocham Twój komentarz. :D
      ----------
      Niesamowite jest też to, że w tych białych proszkach zupełnie nie widać, że można uzyskać taki kolor. Szczególnie Green i Violet. Wszystko wygląda.. biało. :)

      Usuń
  2. Ale GLAZEL i tak jest boski <3 ;D przynajmniej MOJE cienie :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja mam tylko satin violet i też uważam że jest piękny ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. No nie ukrywam, że nie rozumiałam Twojego entuzjazmu z posta dopóki nie zobaczyłam zdjęć na czarnym tle <3

    OdpowiedzUsuń
  5. Pamiętam jak kiedyś w avon robiły furorę szminki,które działały na podobnej zasadzie. Kolor w sztyfcie przedstawiał się jak te miki w słoiczku a po użyciu rozwijał farbę albo na różowo, pomarańczowo,lekko czerwono. Być może właśnie były produkowane na bazie tych mik, bo też były bardzo perłowe tak jak to miki mają w swoim zwyczaju:) można by się pokusić o produkcję takiej pomadki teraz samodzielnie:):):)

    OdpowiedzUsuń
  6. Efekt na prawdę wspaniały :D Bardzo lubię taką opalizująca poświatę :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Elisabeth are you still on Postcrossing? You have not been on for more than a mont, and not registring cards????

    OdpowiedzUsuń
  8. Dziękuję za mega przydatną edukację :) muszę spróbować :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Ja za pigmentami nie przepadam bo mam z nimi problemy jeśli chodzi o aplikacje,ale twoje swatche kuszą aby spróbować i dać im szansę.

    OdpowiedzUsuń
  10. zaraz zamówię :D uwielbiam pigmenty <3

    OdpowiedzUsuń