niedziela, 15 czerwca 2014

Kuna vs. TeŻet - rumiankowy żel SYLVECO vs. tymiankowy żel SYLVECO


Gdy w akcji "Testuję z Twoim Źródłem Urody", dostałam do testów dwa różne żele do mycia twarzy od SYLVECO wiedziałam jedno - TeŻet ma wyrazić swoją opinię. 

Dlatego dzisiaj - starcie tytanów! Odpowiemy na pytanie nurtujące wszechświat, czyli czyli czy mężczyzna można być słynno blogerko.



KUNA: Na początku, przyznaj się ładnie Państwu - grzecznie używałeś żelu jak Kuna przykazała?

TEŻET: Oczywiście! A przynajmniej starałem się, bo czasem wylatywało mi to z głowy. Niestety nawyki prawidłowej i kompleksowej pielęgnacji jeszcze długo będę musiał w sobie wyrabiać, nim staną się automatyczną rutyną.

Ale litości! I ja i ty wiem, że aż tak poważny nie jesteś. Nie wstydź się Państwa, ty i tak masz taryfę ulgową.

Ależ jestem! Nie mniej, testowałem żel jak umiałem najlepiej. Choć na koniec z tego co zauważyłem, w moim pojemniczku zostało go sporo więcej niż u ciebie.


Bo u mnie pewne kroki w pielęgnacji to odruch bezwarunkowy! No dobra - pisząc swoje recenzje zawsze część poświęcam opakowaniu. Jakieś wrażenia w tym temacie?

Ogólnie pierwsze wrażenie było przeciętne. Wzrok przyciąga obrazek kwiatka, który moim zdaniem jest em.. "dyskusyjnie ładny". Dopiero po jakimś czasie zauważyłem resztę designu - prostota, kolorystyka i czcionki moim zdaniem są fajne. Tylko ten szpetny kwiatek psuje całość...

Ja tam lubię te kwiatki... Są całkiem retro i vintage (w pozytywnym tych słów znaczeniu). Punkt kolejny - skład. Czy masz jakiekolwiek pojęcie co w nim się znajduje?

Ee... mydło? Woda? Jakiś zapaszek? Szczerze mówiąc nie mam zielonego pojęcia. Domyślam się, że jest rumianek (to pewnie ten kwiatek z naklejki, prawda?).

kliknij, aby powiększyć!
To już jakiś postęp z tym rumiankiem. Ty i tak masz komfort, bo ten żel, który opisujesz, ja recenzowałam już wcześniej i nie musisz zbytnio wnikać w skład. Mój żel (czyli wersja tymiankowa) różni się trochę od Twojego. Zamieniono w nim kwas salicylowy na olejek i ekstrakt z tymianku oraz kwas jabłkowy. To one w moim żelu mają oczyszczać, łagodzić stany zapalne i rozjaśniać skórę. Poza tym to wciąż delikatne, naturalne substancje myjące i gliceryna. Jakiś komentarz?



Co prawda nie znam się na chemii stojącej za działaniem kosmetyków (dla mnie lektura etykiety to udręka porównywalna z analizą wiersza w liceum - czytam, ale ni *uja nie powiem ci, co autor miał na myśli), nie mniej faktycznie, efekt jest delikatny i subtelny. Zwykle używam chyba silniejszych środków, bo często na skórze pozostaje efekt chłodu lub zaraz po aplikacji ściągnięcia. W tym przypadku czuję, że skóra jest czysta. Może odrobinę sucha - zwłaszcza gdy zapomnę nałożyć krem, który mi ukręciłaś, co niestety czasem się zdarza.

Używałeś wcześniej żeli do twarzy marek wszelakich i to nie naturalnych (wiem, bo sama Ci je kupowałam). Poniekąd na to odpowiedziałeś, ale pytanie brzmi: Czy czujesz różnicę na lepsze?


Tak jak wspomniałem, wydaje mi się, że skóra jest mniej ściągnięta. Do tego zwykle mam problem z przesuszoną skórą, lekko łuszczącą się. Wydaje mi się, że ten żel pod tym względem daje lepszy efekt niż poprzednie. Choć czasem brakuje mi tego czegoś przy aplikacji. Jest bardzo "naturalny" i... hmm... prosty. A ja lubię gadżeciarstwo i fajerwerki, jak chociażby właśnie uczucie chłodu. Przy czym warto też wspomnieć, że w moim przypadku mycie twarzy wiąże się także z myciem coraz dłuższej brody. Pod tym względem żel jest w porządku, nie pieni się jak szampon i dość łatwo spłukuje.

U mnie za to wrażenia zgoła odmienne - używałam żelu rumiankowego i bardzo go lubiłam, ale wersja tymiankowa mocno go przebiła! Jest on o wiele delikatniejszy, a po umyciu twarzy nie ma w ogóle uczucia ściągnięcia. Buzia jest milutka, oczyszczona, a czy rozjaśniona? Trudno oceniać, bo w mojej pielęgnacji używam dużo rzeczy rozjaśniających (jak np. moje ukochane serum z kolorówki.com). Dla mnie to idealne rozwiązanie na poranne mycie twarzy, bo wieczorem używam olejku myjącego. Doskonałe oczyszczenie po nocy. Jest jedno "ALE" w którym chyba oboje będziemy sie zgadzać. Zapach... Mój tonik, siłą rzeczy, pachnie mocno tymiankowo... A tymianek kojarzy mi się z niedzielnym kurczakiem mojej mamy. Kurczaka uwielbiam, ale czy chce żeby moja skóra tak pachniała...? TeŻet, jak u Ciebie w tej kwestii?


[W tym miejscu TeŻet wącha żel tymiankowy]
Faktycznie, twój pachnie jak grillowany kurczak. Całkiem znośnie. U mnie niestety jest gorzej. Zapach jest naprawdę straszny. Jakiś taki apteczny i niezbyt zachęcający. Z pewnością nie polecałbym go dzieciom jeśli zależy nam aby je zachęcić do pielęgnacji... a że mężczyźni to takie duże dzieci to... No jest słabo pod tym względem. Gdybym był miłośnikiem natury pewnie bym to docenił.

Twój pachnie spoko, ziołowo-kwaskowato! Gdyby zamienić zapachy to byłoby idealnie. Chociaż suma sumarum, ja jestem w stanie swój znieść, ponieważ efekty dla mnie się liczą, a akurat żel do mycia twarzy to nie jest coś co musi ładnie pachnieć. Ja pewnie nie będę poszukiwać nic innego w tej kategorii pielęgnacyjnej. Wielkim plusem jest cena i wydajność - 16,48 za buteleczkę, a po 1,5 miesiąca zużyłam zaledwie pół opakowania. Więc odbijam piłeczkę, czy ty kupiłbyś go sobie jeszcze raz? A raczej - czy chciałbyś, żebym Ci go ponownie kupiła?


Gdybym miał wybierać tylko ze względu na efekt oraz stosunek wydajności do ceny, to jak najbardziej. Niestety w przeciwieństwie do Ciebie, ja nie używam tak wielu kosmetyków, dlatego te nieliczne które stosuję, powinny być idealnie do mnie dopasowane. W moim przypadku zapach jest deal breakerem i przez to, że mi nie odpowiada, pielęgnacja tym żelem nie należy do najprzyjemniejszych. A chyba nie o to chodzi aby się codziennie rano męczyć, prawda? Choć to oczywiście sprawa zupełnie subiektywna, komuś innemu może ten zapach odpowiadać i wtedy jak najbardziej jest to produkt godny polecenia

Chyba jesteś najszczerszym recenzentem z blogosferze kosmetycznej - chociaż może to dlatego, że jesteś mężczyzną i zmusiłam Cię do wydania opinii. Musimy zakończyć jakimś żartem, żeby chociaż trochę jeszcze ludzie chcieli mnie czytać. Jakieś pomysły?

Jak nazywa się blogerka wrzucona do kwasu? Rozpuszczona blogerka? Badabumts... Choć w was chyba bardziej od kwasu rozpuszczają gifty. Tak czy inaczej, dziękuje Ci oraz marce Sylveco za testy. Mam nadzieję, że nie znienawidzą Cie za moje opinie.

KURTYNA! (idę po wodę, żeby zapić ten suchar)

Wyszło... Jak wyszło. Mam nadzieję, że ta odmiana chociaż trochę przykuła Waszą uwagę. Kto wie, może jeszcze to powtórzymy?
P.S. Jakby ktoś nie zrozumiał to ja bardzo lubię tymiankowy żel SYLVECO :3

13 komentarzy:

  1. Ciekawe podejście do recenzji. Podoba mi się :-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Powtarzajcie!!!!!!
    Recenzja szczera, a chyba o to chodzi? Ponadto dawno się tak nie uśmiałam :-D
    Też używam tymiankowego żelu, a że trąci tymiankiem... Czego się nie robi dla urody;-)

    OdpowiedzUsuń
  3. świetna recenzja Wam wyszła:)

    OdpowiedzUsuń
  4. Porównanie do zapachu grillowanego kurczaka przebiło wszystko:D:D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szczerze polecam tymianek do kurczaka - genialne połączenie.
      O dziwo chociaż może się tak kilku osobom kojarzyć to większość osób toleruje ten zapach w żelu do twarzy. Ja po prostu do niego przywykłam.

      Usuń
  5. hahaha :) Mój TŻ używa ze mną tymiankowego i jest bardzo zadowolony :) Czasem też mi wrzuci jakiś kosmetyk do denka, żebym napisała od niego słów kilka :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Próbuje z mojego zrobić blogierkie kosmetyczno, ale się nie daje :P Plus, że daje sobie robić debilne zdjęcia (takie jakie uwielbiam).

      Usuń
  6. Bardzo fajna recenzja - miło się czytało :D
    A żel musi ładnie pachnieć - ostatnio męczę się ze śmierdziuszkiem i modlę się, żeby jak najszybciej się skończył ;/

    OdpowiedzUsuń
  7. Uśmiałam się :) Przedni suchar i nietuzinkowa recenzja, jakby się dało to bym "lajknęła" ;P

    OdpowiedzUsuń