wtorek, 1 grudnia 2015

ZIAJA - moje zaskoczenie roku 2015


ZIAJA - marka, której chyba żadnej Polce przedstawiać nie trzeba. Na rynku dostępna już od 26 lat. Asortyment tak szeroki, że okiem nie da się zmierzyć. I to pewnie dlatego wciąż potrafi zaskakiwać. Nawet mnie.


Kiedy zaczęłam się interesować kosmetykami naturalnymi, wszystkie "nienaturalne" marki odrzuciłam w kąt. W moim mniemaniu były one gorsze, złe, fe i brzydkie. No przecież robią nas w bambuko swoimi składami i jeszcze karzą za nie słono przepłacać. 

Jedyną marka, która nie straciła wtedy mojego zaufania była właśnie ZIAJA. Podchodziłam do niej z nastawieniem "To są kremy/żele pod prysznic/balsamy, które nie są naturalne, nie powalają mnie, ale przynajmniej nie zaszkodzą mi i są tanie". Szału nie było, ale przynajmniej ceny odpowiadały temu, czego się spodziewałam.

Zaczątek mojego nowo nabytego "respectu" dla tej firmy rozpoczęła ich genialna linia kremów z filtrem z linii MED. Kilka słów napisałam o nich już dawno temu i wydaje mi się, że zdecydowanie za mało. Ich przeciwzmarszczkowy krem do twarzy z SPF 50+ to perełka (jeśli nawet nie diament) pod względem kremów z filtrem. Od momentu kiedy używałam go po raz pierwszy, zdążyłam obskoczyć jeszcze kilka innych filtrów i ten nie zmiennie zajmuje pierwsze miejsce. Chociaż może teraz wskoczył na drugie, ale o tym na dole.

Ziaja dalej rozwijała się, parła do przodu, wypuszczając ciągle to nowe linie kosmetyków, którym z zaciekawieniem (i pewną wątpliwością) przyglądałam się w reklamach. Nie było mi jednak mimo wszystko po drodze, żeby cokolwiek z tego spróbować.

W sierpniu, będąc w potrzebie zakupów kosmetycznych, zrobiłam istny rajd w sklepie Ziaja dla Ciebie. Zrobiłam wcześniej rekonesans na stronie internetowej i popłynęłam na dalekie wody zakupów kosmetycznych - biorąc pod uwagę, że wszystko co kupiłam było jednej marki. To co widzicie na górze to tylko część z wesołych zbiorów, które wróciły ze mną do domu.


Zacznijmy te krótkie recenzje od pierwszego duetu "z nad Polskiego morza". Ponieważ był to sierpień, a moja opalenizna pozostawiała wiele do życzenia (poza słynnymi rękami farmera, które pojawiają się u mnie w mgnieniu oka) postanowiłam pomóc naturze przy pomocy Relaksującego Balsamu Brązującego. Krem pod oczy w łazience zaczął się kończyć, więc do koszyka dołożyłam Krem pod oczy Sopot Rozświetlanie.


Jeśli szukacie taniego, wydajnego i sprawnego balsamu do tworzenia stopniowej opalenizny - spójrzcie przychylnym okiem właśnie na ten. Lekko nawilża, jego skład jest OK (ani mnie ziębi, ani nie podnieca) i pachnie kwaskowato-owocowo. Dzięki raczej rzadkiej konsystencji nie miałam problemów z zaciekami, a "opalenizna" nie wychodziła w dziwnym odcieniu pomarańczy. Oczywiście tak, po jakimś czasie skóra ma ten charakterystyczny zapaszek samoopalaczowy, ale to nigdy nie był dla mnie problem. 
Cena: ok. 13 zł, pojemność 300ml. Ideał na każdy moment, kiedy w kilka dni chcemy trochę "podpimpować" nasz koloryt skóry.


Krem pod oczy Sopot Rozświetlanie to jeden z lepszych ogólnodostępnych, "drogeryjnych" kremów pod oczy jakich używałam. Magicznie nie usuwa cieni pod oczami (to be honest wątpie, żeby takie kremy istniały), ale zdecydowanie przyjemnie nawilża, odświeża i zmniejsza opuchliznę. No dobrze - leciutko redukuje cienie, to mogę mu przyznać. 
Cena: ok. 10 zł, pojemność 15ml. Prosty krem, szczególnie jeśli szukamy czegoś ogólnodostępnego. No i ta cena!


Z drugą parą idziemy na głębszą wodę - teraz do kosmetyków, które podbiły moje serce i twarz. Nie przesadzam mówiąc te słowa, bo tymi produktami Ziaja urosła w moich oczach gigantycznie!


Zacznijmy od Oliwkowej wody tonizującej z wit. C z linii Liście zielonej oliwki. No panowie i panie, klękajcie narody. Jeden z dwóch najlepszych toników, który można kupić bez problemu na każdym rogu, w pierwszej lepszej drogerii. Lekki, nawilżający, tonizujący, genialnie sprawdza się pod kremem. A do tego atomizer, który robi mgiełkę lekką jak piórko - dzięki temu jest wydajny, że huhu! Rozjaśnienie raczej daje nikłe, ale lepsze takie niż żadne.
Cena: ok. 7,50 zł, pojemność: 200ml. Jak wspomniałam - jeden z dwóch najlepszych toników dostępnych w każdej drogerii.


I moje zbawienne cudo na noc, czyli Krem mikrozłuszczający z linii Liście manuka. Ja wiem, że tam na początku w składzie "kryje" się silikon i chce Was zjeść. Ale jeśli będziecie w stanie nie patrzeć na to, powiadam Wam - ten krem jest dla mnie zbawienny. Stosowany na noc: ściąga pory, poprawia koloryt skóry, a twarz rano jest mięciutka. Szczególnie po kilku dniowym stosowaniu. Używałam go przez długi czas solo, teraz wracam do niego kiedy widzę, że moja skóra wymaga dodatkowego "kopa". Świetnie niweluje krostki i szorstkość skóry. Linia jest bardzo popularna, więc też jest dostępny wszędzie. Kocham! Dla mnie to zamiennik dla peelingów, których ostatnio zapominam używać.
Cena: ok. 10,50 zł, pojemność: 50 ml. Cera tłusta, mieszana i normalna powinny kupić choćby na spróbowanie, bo to perła jakich mało.

Podsumować tę listę chciałabym jeszcze innymi produktami, których opakowań niestety już nie posiadam (lub zapomniałam, że posiadam...), a zdecydowanie muszą się tutaj znaleźć!


1. Zamiennikiem dla świetnego kremu z filtrami z linii MED jest równie dobry Sopot Sun Antyoksydacyjny krem z wit. C - wysoki filtr 50, wygodne opakowanie. Nie za tłusty, nie za suchy, jak w sam raz. Całe lato był w użyciu na twarzy, rękach i dekolcie. Ratował mnie przed włoskim słońcem bardzo skutecznie. W ten sposób Ziaja pobiła samą siebie. Cena: ok. 14 zł, pojemność: 50ml

2. Anty-perspirant Bloker - żadne Etiaksile (czy jak to się tam pisze) i tego typu produkty, nie będą wstanie pobić Blokeru Ziaji. Kosztuje grosze, a latem potrafi być dla mnie wybawieniem. Kilka razy zastosować na noc, a nadmierne pocenie zostaje opanowane. Kupuję co sezon, żeby mieć świeży. Cudeńko. Cena: ok. 7,50 zł, pojemność: 60 ml - nie do zużycia!

3. Mydła pod prysznic Blubel - mój guilty pleasure. Ja wiem, wiem, SLSy, SLESy... Moja skóra nie ma z nimi problemu, a te mydła pachną całą gamą żelek, słodyczy i innych landrynek. Zresztą wszystkie mydła i żele pod prysznic z Ziaji moim zdaniem są najlepszą i najtańszą opcją na rynku. Do tego strasznie lubię ich opakowania. Cena: ok. 7 zł, pojemność: 500ml

4. Miano najlepszego toniku dostępnego w drogeriach zyskuje u mnie Tonik zwężający pory z linii Liście manuka. Tonik zawiera w sobie kwas migdałowy i ma podobne działanie do kremu na noc. Aczkolwiek jest bardziej delikatny w swoim działaniu "złuszczającym". Genialny produkt za grosze. W moim ogólnym rankingu toników jest na drugim miejscu (pierwsze ciągle kolorówka.com i ich tonik PHA), ale biorąc pod uwagę jego dostępność, śmiało polecam go każdemu kto chce mieć mięciutką, rozjaśnioną skórę i zwężone pory. Atomizer również jest fantastycznie wygodny. Cena: ok. 7,50 zł, pojemność: 200ml

5. I na koniec wynalazek, który latem jest mi niezbędny - Bloker do stóp. Istota ze mnie wybitnie potliwa. Dodając do tego sztuczne buty, moje stopy stają się ugotowanymi we własnym pocie parówkami. Niestety nie żartuję. Na szczęście Ziaja wpadła na pomysł przeniesienia swojego Blokera do formy ze sprayem. Kilka razy użyty na noc i mówię Wam - niebo a ziemia. Stopy zostają ogarnięte. Poza tym higieniczna i wygodna aplikacja. Cena: ok. 10 zł, pojemność: 100ml


Moje sumienie czuje się szczęśliwe, że to wszystko napisałam. Oddałam odpowiedni hołd marce, która na to zasługuje. Ziaja wskoczyła u mnie w rankingu bardzo wysoko, szczególnie patrząc pod kątem kosmetyków dostępnych w każdej drogerii. Czekam z ciekawością co nowego przyniesie nam marka, bo kierunek w jakim zmierza jest świetny.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz