poniedziałek, 15 lutego 2016

Czy potrzebuję tego najnowszego gadżetu kosmetycznego?


Dzisiaj będę pisać do Ciebie - tak do Ciebie, tam w internecie, bezpośrednio! Pewnie właśnie przeglądałaś blogi albo youtube'a i zobaczyłaś ten jedyny, idealny gadżet, który zmieni Twoje kosmetyczne życie na zawsze. Właściwie to wyskakuje on już do Ciebie nawet z lodówki, bo to hit sprzedaży, najwyższy poziom technologii, blogerki go kochają, celebryci używają. Jest taki piękny, taki genialny... A ty jeszcze się zastanawiasz? Zadajesz sobie to głupie pytanie: Czy ja go potrzebuję? 

A ja Ci odpowiem na to pytanie - prawdopodobnie, jest on Ci totalnie zbędny.

Firmy kosmetyczne wypuszczają coraz to nowe gadżety z częstotliwością Kim Kardashian robiącej sobie operacje plastyczne - jeśli coś nowego nie pojawi się 10 razy do roku to rok ten możemy uznać za stracony.

Czego to już Twoje oczy nie widziały - gąbka w kształcie jajka, elektroniczna szczoteczka do mycia twarzy, pędzel z dziurką po środku, "soniczna" szczoteczka do pielęgnacji, pędzel do podkładu w kształcie szczoteczki do zębów, magiczna ścierka do demakijażu, masażer do kremu pod oczy, plastikowy dynks do powiększania ust... Można by tak pewnie w nieskończoność. Oczywiście każda z tych rzeczy jest najlepsza, niezbędna, zmienia życie na lepsze. Nawet jeśli uszczupli Twój portfel o połowę. Mimo to siedzisz i kalkulujesz, myślisz i się nakręcasz. W końcu racjonalne myślenie rzucasz w kąt, a Twoja głowa powtarza mantrę: "Muszę to mieć, muszę to mieć, muszę to mieć...".

Zatrzymaj się! Wejdź w stan ZEN i posłuchaj co mam do powiedzenia.

Ten najnowszy gadżet do pielęgnacji Ci nie pomoże. Przyznaj się teraz sobie głęboko w serduszku - nie chce Ci się zmywać czasem makijażu przed snem. Nad tym czy potrzebujesz kremu pod oczy dalej się zastanawiasz, chociaż 30stka na karku. Tonik? To taki dodatek do Ginu prawda? Maseczkę nakładasz w porywach dwa razy do roku, bo normalnie to "ain't nobody got time fo' dat!". 

Więc teraz pomyśl czy ten masażer do kremu, który wygląda jak wibrator jest Ci potrzebny. Myślisz, że zmotywuje Cię do pielęgnacji? Poużywasz go przez miesiąc i rzucisz w kąt. Chyba, że będziesz stosować te wibracje i masaże poniżej pasa. 

Plastikowy dynks na usta - pomijając, że to pic na wodę - wkurwisz się szybciej niż sobie wyobrażasz. Uwierz mi. Już nie mówiąc, że Twój facet będzie miał z Ciebie regularną bekę, jak tylko go zobaczy. Poznałam to na własnej skórze. 

Szczoteczka do twarzy... No może poczujesz różnice, ale pomyśl o higienie i wiecznym kupowaniu świeżej nakładki. Zresztą na koniec rzucisz ją w kąt, żeby wyciągać raz do roku jak tę maseczkę, która od 3 lat stoi w Twojej łazience. Albo ta szczotka Cię podrażni i 700 złotych psu w d...

Makijaż to inna para kaloszy, prawda? To nie pielęgnacja, od razu widać efekty! Chcę wyglądać jak ta piękność z instagrama! Zero porów, kontur twarzy jak wyrzeźbiony z marmuru, eyeliner nałożony w punkt, a oczy dwie gigantyczne pięciozłotówki. One używają tego wszystkiego i działa, więc zadziała też u mnie.

Niestety odwracasz kota ogonem. Nie tędy droga. Nie od tego powinnaś zaczynać. Cieszę się, że chcesz się malować - to świetny sposób na poprawę humoru i wyrażanie siebie - ale jeśli jesteś na początku drogi to po cholerę idziesz na głęboką wodę? Dopiero co założyłaś dmuchane rękawki, a już myślisz o pływaniu na olimpiadzie? Najdroższy sportowy kostium Ci w tym nie pomoże.

Musisz zacząć od podstaw. Co z tego, że weźmiesz magiczne jajeczko, ale naładujesz sobie nim 3 tony najbardziej kryjącego podkładu na rynku. Poza tym nie wiem czy wiesz, ale powinnaś je myć PO KAŻDYM użyciu. Więc teraz w myślach dołóż sobie kolejne 5-10 minut rano, na umycie gąbki po nałożeniu makijażu. Przecież wiem, że czasem dla Ciebie jest wyczynem znalezienie 10 minut na nałożenie w ogóle makijażu przed wyjściem do pracy czy szkoły. Nie ma w tym nic złego, ale czy myślisz, że ta gąbka Ci się przyda? Znajdziesz dla niej dość czasu i miłości?

Tak samo będzie z tym kolejnym magicznym pędzlem do podkładu. Od zawsze nakładałaś fluid palcami, potem puder dołączonym puszkiem, cienie do powiek pacynką z opakowania. Weźmiesz to cudo technologii, wkurwisz się tylko robiąc sobie smugi na twarzy i przeklniesz bogów makijażu. Może warto najpierw spróbować jakichś podstawowych pędzli, hm? One serio nie są takie drogie! Wyczuj grunt, zacznij od początku, nie porywaj się z motyką na słońce! 

Makijaż oczu i twarzy to nie jest coś, czego nauczysz się w jeden wieczór. Nauczenie się malowania tylko swojej twarzy to najłatwiejsza droga, ale to wciąż droga. I nie ma tam pendolino, które za grube pieniądze pomoże Ci dotrzeć do celu w godzinę. 

Myślę, że na tym etapie rozumiesz mój punkt widzenia. Każdy z nas szuka drogi na skróty - to jak z magicznymi tabletkami na odchudzanie. Chcemy zrzucić 20 kilogramów w tydzień łykając jedną pigułkę.


Podstawy, podstawy, podstawy. Fundamenty, pomnik trwalszy niż ze spiżu, skała na której zbudujesz swój dom. TO JEST WAŻNE. Nie gąbka, nie szczotka, nie pędzel. Zatrzymaj się, pomyśl, opanuj te emocje. Przeznacz te pieniądze na dobrze dobrane kosmetyki. Zacznij je stosować regularnie. Zrób sobie Swoje rutyny kosmetyczne. A potem śmiało - pal hajs, pal banknoty - uwierz mi, że jeszcze milion gadżetów pojawi się na Twojej drodze.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz