poniedziałek, 29 lutego 2016

GOLDEN ROSE MATTE LIPSTICK CRAYON - Gimme more!


Moja kosmetyczka coraz bardziej zapełnia się kosmetykami z GOLDEN ROSE i zupełnie nie mam z tego powodu wyrzutów sumienia.

Chociaż już chyba wszyscy napisali w temacie swoje opienie postanowiłam jednak dorzucić swoje 3 grosze o ich słynnej kredce do ust MATTE LIPSTICK CRAYON. Oczywiście z dodatkiem odpowiednich swatchy!

Moje usta to cześć twarzy, która chyba jest najbardziej koślawa i upierdliwa w makijażu. Są krnąbrne, nie idą na kompromis, a ich kształt chyba tworzył sam Picasso. Z tego właśnie powodu najczęściej sięgałam po błyszczyki, które nie wymagają ode mnie zbytniego zaangażowania - raz dwa i mam jakoś tam podkreślone usta. Jednak trendy makijażowe są bezlitosne, a ja im dłużej na coś patrzę tym bardziej też tego chcę. "Matowe pomadki, usta jak pontony - ja też tak chcę!"

Dlatego grzebałam, szukałam, testowałam. W końcu w grudniu pokusiłam się na zakup słynnej kredki MATTE LIPSTICK CRAYON z GOLDEN ROSE.



"Matowa pomadka do ust Matte Crayon tworzy na ustach aksamitne wykończenie. Wysoka zawartość pigmentów oraz długotrwała formuła sprawia, że pomadka długo utrzymuje się na ustach. Idealnie się rozprowadza, a dzięki zawartości składników nawilżających oraz wit. E dodatkowo odżywia i nawilża usta. Bogata paleta kolorów zawiera odcienie od klasycznej czerwieni po różne odcienie nude."

Dostępne jest 20 kolorów, a ich cena to jedne 11,90 zł za 3,5 g.

Pomadka włożona została w bardzo wygodną kredkę, którą łatwo możemy zatemperować. Właściwie to całe opakowanie wpadło mi w oko - lubię estetyczny mat, trwałe nadruki, a odnowiony look czcionek oraz logo to tylko wisienka na moim torcie. Kolorowa końcówka opakowania wiernie oddaje odcień, oczywiście pomagając znaleźć poszukiwany kolor.

Sam pomadkowy wkład moim zdaniem to idealne makijażowe rozwiązanie - maluje się nim wygodniej i szybciej niż wąską konturówką, ale bardziej precyzyjnie niż tradycyjnie wykręcaną szminką.


Moją ogromną radością jest fakt, że w bliskiej mnie okolicy mam dostęp do co najmniej dwóch punktów sprzedaży. To skutecznie ułatwia mi oglądanie wszystkich nowości i wydawanie "drobnych" na nowe umilacze życia.

W ten sposób weszłam w posiadanie już 3 odcieni tej kredki do ust:
  • 01 - brązowe bordo tudzież bordowy brąz - kolor dla osób, które śledzą trendy i szukały tego idealnego, mrocznego odcienia jesieni/zimy
  • 13 - naturalny róż wpadający w brzoskwinię - naturalny, lekko ożywiony kolor na usta, w sam raz do codziennego makijażu
  • 18 - lekko ciepły, jasny beżo-brąz - doskonale wyważony kolor w stylu NUDE, nie za jasny, nie za ciemny, w punkt się sprawdzi przy ciemnym makijażu oczu



Pomadki, chociaż są matowe, nie jest to ten suchy i głęboki rodzaj matu, Po nałożeniu na usta nigdy nie zastygają w pełni, pozostają ciągle lekko kremowe. Dla mnie to jednak same plusy z dwóch prostych powodów:

  • Nie wysuszają ust
    Moje usta same w sobie nie są mocno wypełnione i suche kosmetyki podkreślają ten brak gładkości. Tutaj mam kompromis pomiędzy matowością, a nawilżeniem.
  • Kremowość pozwala kontrolować "zjadanie"
    Bardzo suche i bardzo matowe pomadki, chociaż są wybitnie trwałe, nie będą działać u osób, które tak jak ja bardzo szybko zjadają pomadkę we wnętrzu ust. Moje usta - nawet jeśli nie pije i nie jem - samoistnie ścierają cokolwiek mają na środku. Jeśli produkt jednak jest kremowy, mogę w każdej chwili potrzeć usta ze sobą, żeby szybko odświeżyć kolor.

Pomadki te, co również bardzo ważne, są świetnie napigmentowane. Z powodu bardzo specyficznego kształtu ust, żebym mogła sobie malować jakiekolwiek pontony na ustach, pomadka musi być nie tylko matowa czy mocno napigmentowana, ale i dosyć ciemna. Dlatego straszną miłością obdarzyłam nr 01 i potrafię latać w niej sobie totalnie casualowo na różne wyjścia z domu. A też doskonale pozwala mi oszukiwać ludzi, że mam większe, bardziej symetryczne usta.


Powiem szczerze jestem zakochana i mam cicha nadzieję, że kolejne kolory będą pojawiać się w sprzedaży. Zdecydowanie chcę więcej, bo za każdym razem gdy jestem w GOLDEN ROSE myślę nad zakupem kolejnej do kolekcji. Zresztą wciskam je osobom wokół mnie - czy to na prezent czy to namawiając do zakupy przy stoisku.

Pomadki GOLDEN ROSE to złoto w które warto inwestować - czy jesteście profesjonalistami czy szukacie po prostu pomadki dla siebie. MATTE LIPSTICK CRAYON polecam każdemu, kto szuka czegoś nowego do ust a stawia na wysoką. Który kolor najbardziej Wam wpadł w oko?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz