poniedziałek, 10 grudnia 2012

WARTE UWAGI - Naturalnie, że pigmenty mineralne

Na wstępie chciałabym powiedzieć, że bardzo się cieszę z przekroczonych 20 000 wejść na mojego bloga! WOW! Wiem, że istnieje on już dosyć długo, więc to żadne osiągnięcie, ale prawdziwej aktywności to jest tutaj połowa tego czasu. Ja jednak i tak doceniam każde wejście, każdy komentarz od Was :3 Dzięki, dzięki, dzięki!

Dzisiejszy post z założenia nie miał dostać etykiety Warte Uwagi, ale po głębszym przemyśleniu doszłam do wniosku, że jednak powinien. Bo każdemu chcę polecić coś co mnie ostatnimi czasy wciągnęło bez reszty - pigmenty i kosmetyki mineralne. Wiem, wiem... Już o nich wspominałam. Ale co innego wspomnieć, a co innego poznać. Póki co mogę wyrazić się na temat czystych pigmentów oraz samo-robionego błyszczyka.

Wszystko zaczęło się od wygranego konkursu u Arsenic, która wraz z pomocą kolorówki.com dała mi szansę poznania zupełnie innego świata kosmetycznego. Wygrany zestaw składał się z zestawu do zrobienia wody micelarnej, zestawu do zrobienia 2 błyszczyków oraz 4 pigmentów perłowych, zwanych mikami. Gratis otrzymałam jeszcze podejrzane białe proszki, które okazały się próbkami krzemionki oraz mikrosfer silikonowych :P O wszystkich tych rzeczach mogłabym się rozpisywać (a powiem Wam, że o wszystkich WARTO!), ale pozostanę przy pigmentach oraz błyszczykach. 






Gdyby ktoś z Was spytałby mnie czym są miki oraz mineralne pigmenty matowe... Miałabym problem. Chemia to nie moja bajka. Wikipedia podpowiedziała mi, że pigment to "drobno zmielona substancja stała, nierozpuszczalna i najczęściej nieprzezroczysta, zabarwiająca sobą powierzchnię pokrywanej substancji. Zazwyczaj są to rozdrobnione minerały". I chyba słowo minerały pozostanie tutaj kluczem. Nie chcę wklejać Wam wydumanych definicji. Jeśli chcecie poczytać na ich temat więcej wejdźcie na stronę z opisem wszystkich składników mineralnych założoną przez kolorówkę.com. Bardzo ciekawe źródło wiedzy!

Najważniejsze w tym wszystkim jest to, że są to czyste pigmenty. Nie ma w nich dodatków, które mogłyby nam szkodzić. Mieszając je z dodatkowymi składnikami, można poprawić ich właściwości i stworzyć własne mineralne cienie. Oczywiście, nic nie stoi na przeszkodzie, aby używać ich samych! :3 Póki co ja je tak aplikuję i jestem bardzo zadowolona :)

Pokażę Wam jak wyglądają cudeńka, w których posiadaniu jestem.
Seria POP!
1. Lemon Drop POP! - żółty, błyszczący, cudowny!
2. Tangerine POP! - w rzeczywistości na skórze wygląda intensywniej. Mandarynka ze złotym połyskiem.
3. Strawberry POP! - ciepły pomarańczowo-czerwony kolor z różowym połyskiem. Bardzo podobny do Raspberry, a jednak inny odrobinkę inny ;)
4. Raspberry POP! - chłodniejszy czerwono-różowy z różowym połyskiem.
5. Apple Green POP! - chłodny, mocny zielony z perłowym połyskiem. Cudeńko!

Z tej serii brakuje mi dwóch kolorów, które niestety są już niedostępne...
















Pigmenty wygrane oraz jedna próbka
1. Satin Red - czuję w kościach, że seria Satin będzie jedną z moich ulubionych. Wszystkie te miki są satynowo białe w bazie, ale każda ma innych odcień połysku. W tym wypadku różowa czerwień. Na powiece wygląda inaczej pod każdym kątem - widać głównie różowy połysk z satynową bazą. Zdjęcia nie potrafią oddać tego połysku. Zwykłe cienie mogą naskoczyć.
2. Ballad Blue - blado niebiesko-fioletowy z połyskiem różowym jak w Satin Red. Te dwa pigmenty obok siebie na powiece wyglądają bosko.
3. Twilight Green - czarno-brązowa baza z zielonym połyskiem. Dosyć mocny kolor, ale też ciekawy.
4. Ruby Rose - pigment, który był w zestawie do błyszczyka. Chłodna fuksja z równie chłodnym połyskiem.
5. Fuschia Pink - Znów mocny róż, ale nie tak ostry i zimny jak poprzedni.










Pigmenty w praktyce sprawują się całkiem nieźle. Faktem jest, że są bardzo sypkie i suche. Odradzam kichania i kaszlenia w ich okolicy :P Na powiekach wyglądają pięknie. Używam bazy z Kobo i jeszcze żaden kolor mnie nie zawiódł. Przykład - dzisiejszy bardzo słabo wykonany makijaż miką Apple Green POP! na całej powiecie oraz odrobiną cienia MIYO na górze. W rzeczywistości kolor jest bardziej intensywny.


Tak prezentuje się moja kolekcja, która mam nadzieję, będzie powiększać się coraz bardziej. Wszystko to będzie też rozszerzać się o domowe cienie, róże do policzków, bronzery, cienie do brwi... Jedno jest pewne - będzie się działo! Z wygranego zestawu powstały pierwsze kosmetyki zrobione moją reką - 3 błyszczyki na bazie pigmentu Ruby Rose.

Zdjęcia przy lampce
Błyszczyki tego typu nie przypominają normalnych, sklepowych tworów. Nie są kleiste, są bardziej tłuste, choć pięknie lśnią i odżywiają usta. Ogromna zaleta to naturalne składniki: olej jojoba, rycynowy oraz wosk Candelilla. Jedyne czego mi brakuje to aromat, ale to da się załatwić małymi ilościami olejków eterycznych, drobną zmianą składu czy specjalnymi aromatami. Zrobiłam dwa odcienie: mocniejszy i słabszy. Dodatkowo wyszło mi 3/4 słoiczka 10 ml. Z pewnością nie będą to moje ostatnie próby ;)

I powiem Wam, że WARTO spróbować tego wszystkiego. Pigmenty nie są drogie, kosztują 5-6 zł za 5 ml (cały słoiczek jaki widzicie na zdjęciu) + opakowania za 1 zł z groszami. Polecam każdemu kto chce spróbować czegoś nowego, lubi zabawę kolorami i nudzą go już drogeryjne nabytki :) Nie mówiąc o tym, ze to sama natura.




1 komentarz:

  1. Ciekawe kolory;) W słoiczkach wyglądają fenomenalnie:) Z resztą na powiece też;)

    OdpowiedzUsuń